2 lutego 2009

Histoires de Parfums, Noir Patchouli

Nie jest podobna “Noir Patchouli” do “Patchouli Noir”. To dwie niemal całkowicie rozstrzelone kompozycje. Piszę to tytułem krótkiego wstępu i rozwiania nadziei na czarną dziurę.

Przywołanie żywego ducha lasu. Zgniłe liście, mokra gleba i powietrze. Czysta mgła, w której kroplach twórczo tkwią aromatyczne przyprawy. Pleśń, biała, cicha, zabójcza. Pełen synkretyzm różnych twarzy tej nuty. Noir Patchouli jest bogata swoją prostotą, jasnym i wyraźnym ego. Cóż bowiem innego można powiedzieć o woni, która harmonijnie przywołuje każdy poznany dotąd obraz paczuli. W dodatku tak pięknie lawiruje między wszystkimi krawędziami, że eksponuje cały swój potencjał.

Noir Patchouli to historia. To zapowiedź raju, który zostanie zniszczony. To wysiłek, aby edenu nie stracić do końca. To pójście na kompromis. To podporządkowanie się czemuś silniejszemu. To podróż do miejsca, które jest namacalne.

Zielonością bardzo silnie przypomina paczulę Comme des Garcons. Ale to tylko początek- piękny i wzniosły, ale krótkotrwały. Bo nie zieloność jest przesłaniem Noir Patchouli. Choć nawet w tej kwestii twórcom Histoires de Parfums udało się osiągnąć niesamowite efekty. Na początku możemy podziwiać soczystą zieloność młodych liści, aby już po chwili zostać obrzuconym przyprawowym miałem. Po następnym momencie to tylko wspomnienie. Optymizmu nie ma już.

Nastaje czas kreacji białych, metalowych, zimnych, chorobliwych, szepczących o zgonie. Noir Patchouli jest zagadką. Przywołano widmo umierającego drzewa, toczącego się w liście gnijącej paczuli. To po tysiąckroć wzmocniony obraz, którego interpretację można podziwiać w Sandalo SMN. Do końca nie można go odkryć spod stosów spopielonych przypraw. Nie ma to żadnego wpływu na niosących śmierć ładunek, w którym paczula jest tylko nagrobkiem. Bo tu nie roślina ginie, tu upada idea. Nad ciemną całością powiewa jednak biały, metaliczny wrzask, który nie pozwala ostatecznie dopełnić się przekazowi.

Cała Noir Patchouli jest nieskończona. Pewne nuty dokonują ekspresji i nagle milkną. Rozdrobniony kardamon, który pociągnięty do bazy mógłby spoić, niknie wraz z ostatnią czysto zieloną nutą. Z jednej strony to fascynujące jak przebiegle można się bawić z zapachem, choć odczuwam nutkę zawodu. Nie dano mi poznać splotu kardamonu z jałowcem. Choć niebezpiecznie mogłoby zburzyć to tragiczny obraz Noir Patchouli. A tak historia zatacza krąg…

W miejscu rozkładu. W miejscu paczulowych liści. W miejscu zwęglonych pragnień. W miejscu upadłej idei. Właśnie tam kreuje się początek. Noir Patchouli ciemnieje, ale z mroku rodzi się światło. Przebiegle przemycone pod pozorem ciężkości i nieprzenikalności. A właśnie wśród skórzanych, bardzo fizjologicznych nut rodzi się triumf. Pojawia się słodka zieloność. Niezwykle ujęta, całkowicie niespodziewana, ale jakże podnosząca na duchu. Po raz kolejny podziwiać mogę efekt Encorto das Aguas. Woń skórzana delikatnie tylko przenika zielono-waniliowe akordy. Noir Patchouli wychodzi z upadku, wręcz zmartwychwstaje. Przywodzi na myśl nadzieję.

Najważniejsze jest jednak to czego nie widać wprost. Noir Patchouli to sztuka tworzenia zapachu na najwyższym poziomie. To udane czerpanie z wielu źródeł, wśród których to z paczulą jest największe, ale nie dominuje jak miało to miejsce w wielu innych woniach. Widać, że twórca chciał coś od siebie nam dać. I to się udało.

Nuty: paczula, kolendra, kardamon, róża, jałowiec, piżmo, wetiwer, skóra, wanilia
Rok powstania: b.d.
Twórca: b.d.

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
7 lat temu

Przedziwny zapach. Serce przynosi trwogę, jakąś ambiwalencję, jakąś konieczność wyboru z jednoczesnym brakiem możliwości dokonania go. I kiedy jesteśmy u progu wytrzymałości, szaleństwa nadchodzi nadzieja, zielona z potężną dawką pokornego optymizmu… Mam całą flachę teko cuda…
Paweł