Chwila, zaledwie jedno spojrzenie na różę Santa Maria Novella mówi, że to jedna z najbardziej interesujących interpretacji. W końcu nie co dzień można obcować z różą krwistą. Wdając się głębiej w tę kompozycję można poczuć destrukcyjne działanie własnej krwi- jonów żelaza, które zdają się być ciężarami dla tętnic. Bo Rosa jest metaliczna, choć pokryta rdzą czasu. Efekt jest zdumiewający.

Z początku lekko cytrusowa, wierzgająca. Rosa wytwarza płaskie przestrzenie i dopiero w nich kreuje cieknące rany. Początek wieje świeżością, co jest niespotykane w perfumach różanych. Nie pozostaje nic innego jak pogratulować twórcy osiągnięcia niespotykanej głowy zapachu.
Mijają minuty i właśnie wtedy zaczynają się kreować nuty metaliczne. Próżno szukać tu połysku stali czy platyny znanego z Angel, bo Rosa to żelazo. Ale i to mało. Żelazo jest pokryte wiekową rdzą, nadgryzione zębem czasu nie błyszczy, choć daleko w głębi, pod najgłębszą pokrywą wciąż czuć atomy czystego metalu. Wrażenie niesamowite i jakże dystansujące Rosa od innych kompozycji.

Prawdziwym kunsztem jest jednak co innego. Bo oto zieleń organiczna, na wpół martwy liść i olejek różany u jego stóp wyznaczają prawdziwie nowatorskie obszary Rosa. Życie toczące się na świeżej rdzy, a właściwie szczepka róży wpijająca się w żelaziste podłoże. W tej chwili zapach jest mało różany, co wiąże się z ekspresją nut organicznej zieleni i rdzawej metaliczności. Podoba mi się ta niedosłowność w wyrażenie krwi przez rdzę.

W dole majaczy piżmo. Tu próżno szukać świeżej pościeli czy drapieżności, bo to piżmo z wody utlenionej, które właśnie degraduje rdzawą misterność z poprzednich odsłon Rosa. I właśnie w tym momencie pojawia się czysta, pąsowa róża. Przyjemna słodycz zostaje uwolniona z każdym pęcherzykiem tlenu, który powstaje z piżmowej otoczki. Zapach wznosi się by w końcu zniknąć.
Nuty: bergamota, róża, neroli, piżmo, ambra
Rok powstania: b.d
Twórca: b.d