Anioła widzę, ANIOŁA. Dyszy nade mną skrzydlaty posłaniec a metaliczna ślina kapie na kark. To tylko wstęp, krótka zachęta, kiedy płynny metal skapuje z jęzora. Owinięta wokół słodyczy paczula iskrzy i pokrywa swoimi skrzydłami pół świata. Szkoda, że druga połowa jest tak odmienna.
Nuits de Noho to nocny lot z przesiadkami nad tytułową dzielnicą Nowego Jorku. Fizjologiczne ciepło, ten charakterystyczny aromat spoconych ciał, wir szaleństwa. Wszystko to ustępuje i zdaje się być tylko muglerowską kopią, która zachęcić ma do zagłębienia się w zapach. Perfumy w pełnym znaczeniu tego słowa z trzema oddzielonymi fazami. Kontrast pomiędzy głową, sercem i bazą jest tak duży, że aż nieprawdopodobny. Czy to kunszt, a może brak umiejętności tworzenia intrygujących przejść.
Powstały w pracowni Roberteta zapach odrzuca widmo Muglera by stać się rozkwitniętym kwiatem, który żywi się anielskim nawozem. To jaśmin o niezwykłej urodzie, jeden i samotny, który pręży się od ilości zapachowych olejków. Nuits de Noho zupełnie nie traci tej niesamowicie słodkiej głowy, lecz zmienia jej jakość. Środek ciężkości kompozycji przesuwa się z metalicznej paczuli w stronę upojnego jaśminu, choć z daleko słychać ciężkie brzmienia- zapowiedzi tego co będzie.
Trailery końca są ciekawe, ale ostatecznie Nuits de Noho pada pod zwałami nudnawej piżmowej bazy, która jest sypka, sucha i mumiowata. Kreująca się wanilia nie zmienia tego obrazu, choć w naturalny sposób nawiązuje do początku kompozycji. Prawie zapomniałem o najważniejszym: Nuits de Noho wywołuje bardzo silne zaczerwienienie i pieczenie skóry, które ustępuje w pół godziny po aplikacji.
Nuty: bergamotka, mandarynka, liście ananasa, jaśmin, palisander, wanilia, paczula, piżmo
Ocena: 4/10
Rok powstania: 2003
Twórca: pracownia Robertet