Dlaczego akurat te dwie? Zaważyły tylko pobudki osobiste. Wanilia Serge`a to mój zapach, w którym pisałem maturę z języka polskiego i po kilku tygodniach się z nią rozstałem. Vanitas poznałem przypadkiem, całkiem niedawno i wydała mi się bardzo podobna do tej lutensowskiej. Postanowiłem skonfrontować obie kompozycje, co zburzyło moje przekonanie o ich podobieństwie.
W jednym z początkowych postów napisałem tak: „Pachnąc słodziutką, kokosową wanilią czułem się bardzo ciepło i bardzo puchato” (to o UBV). Tym sposobem zdobyłem dowód, że nos się kształci w miarę wąchania. Un Bois Vanille zapamiętałem jako perfumy bardzo słodkie i do bólu monotematyczne, coś w rodzaju waniliowej wanilii. Biedniejszy o doświadczenia z ostatniego czasu nos nie był w stanie zobaczyć tych wszystkich ostrości, które niszczyły od spodu poszycie. Ba! Gdyby nie test porównawczy z Vanitas, to pewnie do dziś dnia żyłbym w przeświadczeniu o lajtowości Lutensa.
Vanitas noszony samodzielnie pachnie wanilią. Samą. Może z kwiatkiem. I tyle. Dzień po dniu oswajając go dostrzegałem tylko drobne niuanse, które poddane ekspresji w towarzystwie Un Bois Vanille mnie odrzuciły. A fuj! I zapachniał Vanitas zgniłą pomarańczą, tonami cukru, taniochą. Dwie z pozoru równoważne kompozycje zostały rozstrzelone na brzegi klasyfikacji.
Kiedy Profumum oferuje mizerię, kolejnego klona waniliowych perfum, Sheldrake daje pozorną puchatość. Czuję się w niej jakby leżał pod mnóstwem siana a źli ludzi widłami dźgają w snopek. Tak. Un Bois Vanille zawiało hardkorem. Zawiało pszczelim żądłem zastygniętym w zwałach prehistorycznego wosku. Przyszła i lukrecja w typowej, znanej z Mechant Loupa formie. Hestia objawiła się w tonach bali palonych na uświęconym Akropolu. Za efekt wideł odpowiadać musi w takim razie palony benzoes. Woń ciepła, lekko skórzasta, słodka, ale ostra zarazem. Wanilia zmalała, stała się sporym kamyczkiem w wielkiej mozaice.
Ryc. Hestia
Nigdy nie zobaczyłbym tego z czym mogłem obcować poznawszy Vanitas. Wanilia Lutensa poszła w górę z dymem znad stosu Hestii. Vanitas zleciało do ścieków. Nie ma lepszego miejsca na wodę z kwiatków. Kwiatek pomarańczowy wrzucony do wazonu i gnijące laski wanilii też tam są. Woda świeża nie jest. Imieniny babci, urodziny Janka oraz rocznicę Anny i Maćka pamięta ta woda. Co wyparuje to się doleję, a syfki się zbierają. A że zaczyna śmierdzieć, to wrzucono laski wanilii. Teraz w wazoniku kwiatek pomarańczy jest, ale już zwiędnięty. Ha Ha!, Vanitas to doprawdy dobra nazwa dla takiego zapachu. Jakże prawdziwa.
Ryc. Zwiędnięty kwiat pomarańczy
Popieram to co mówi moja znajoma z PerFumum- Annie. Ponowne odkrywanie znanych zapachów potrafi być bardziej interesujące i wartościowe niż zajmowanie się kolejnymi zrzutami nowości. Tym sposobem Lutens wspiął się na szczyt zapachowej listy kosztem propozycji Profumum.
Serge Lutens, Un Bois Vanille
Nuty: wanilia, lukrecja, drzewo sandałowe, mleczko kokosowe, wosk pszczeli, benzoes, migdały, drzewo gwajakowe, bób tonka
Ocena ogólna: 7,5/10
Rok powstania: 2003
Twórca: Christopher Sheldrake
Profumum, Vanitas
Nuty: wanilia, kwiat pomarańczy, mirra, drzewo sandałowe
Ocena ogólna: 3/10
Rok powstania: 2008
Twórca: rodzina Durante