13 października 2009

Profumum, Vanitas oraz Serge Lutens, Un Bois Vanille

Dlaczego akurat te dwie? Zaważyły tylko pobudki osobiste. Wanilia Serge`a to mój zapach, w którym pisałem maturę z języka polskiego i po kilku tygodniach się z nią rozstałem. Vanitas poznałem przypadkiem, całkiem niedawno i wydała mi się bardzo podobna do tej lutensowskiej. Postanowiłem skonfrontować obie kompozycje, co zburzyło moje przekonanie o ich podobieństwie.

W jednym z początkowych postów napisałem tak: „Pachnąc słodziutką, kokosową wanilią czułem się bardzo ciepło i bardzo puchato” (to o UBV). Tym sposobem zdobyłem dowód, że nos się kształci w miarę wąchania. Un Bois Vanille zapamiętałem jako perfumy bardzo słodkie i do bólu monotematyczne, coś w rodzaju waniliowej wanilii. Biedniejszy o doświadczenia z ostatniego czasu nos nie był w stanie zobaczyć tych wszystkich ostrości, które niszczyły od spodu poszycie. Ba! Gdyby nie test porównawczy z Vanitas, to pewnie do dziś dnia żyłbym w przeświadczeniu o lajtowości Lutensa.

Vanitas noszony samodzielnie pachnie wanilią. Samą. Może z kwiatkiem. I tyle. Dzień po dniu oswajając go dostrzegałem tylko drobne niuanse, które poddane ekspresji w towarzystwie Un Bois Vanille mnie odrzuciły. A fuj! I zapachniał Vanitas zgniłą pomarańczą, tonami cukru, taniochą. Dwie z pozoru równoważne kompozycje zostały rozstrzelone na brzegi klasyfikacji.

Kiedy Profumum oferuje mizerię, kolejnego klona waniliowych perfum, Sheldrake daje pozorną puchatość. Czuję się w niej jakby leżał pod mnóstwem siana a źli ludzi widłami dźgają w snopek. Tak. Un Bois Vanille zawiało hardkorem. Zawiało pszczelim żądłem zastygniętym w zwałach prehistorycznego wosku. Przyszła i lukrecja w typowej, znanej z Mechant Loupa formie. Hestia objawiła się w tonach bali palonych na uświęconym Akropolu. Za efekt wideł odpowiadać musi w takim razie palony benzoes. Woń ciepła, lekko skórzasta, słodka, ale ostra zarazem. Wanilia zmalała, stała się sporym kamyczkiem w wielkiej mozaice.


Ryc. Hestia

Nigdy nie zobaczyłbym tego z czym mogłem obcować poznawszy Vanitas. Wanilia Lutensa poszła w górę z dymem znad stosu Hestii. Vanitas zleciało do ścieków. Nie ma lepszego miejsca na wodę z kwiatków. Kwiatek pomarańczowy wrzucony do wazonu i gnijące laski wanilii też tam są. Woda świeża nie jest. Imieniny babci, urodziny Janka oraz rocznicę Anny i Maćka pamięta ta woda. Co wyparuje to się doleję, a syfki się zbierają. A że zaczyna śmierdzieć, to wrzucono laski wanilii. Teraz w wazoniku kwiatek pomarańczy jest, ale już zwiędnięty. Ha Ha!, Vanitas to doprawdy dobra nazwa dla takiego zapachu. Jakże prawdziwa.


Ryc. Zwiędnięty kwiat pomarańczy

Popieram to co mówi moja znajoma z PerFumum- Annie. Ponowne odkrywanie znanych zapachów potrafi być bardziej interesujące i wartościowe niż zajmowanie się kolejnymi zrzutami nowości. Tym sposobem Lutens wspiął się na szczyt zapachowej listy kosztem propozycji Profumum.

Serge Lutens, Un Bois Vanille
Nuty: wanilia, lukrecja, drzewo sandałowe, mleczko kokosowe, wosk pszczeli, benzoes, migdały, drzewo gwajakowe, bób tonka
Ocena ogólna: 7,5/10
Rok powstania: 2003
Twórca: Christopher Sheldrake

Profumum, Vanitas
Nuty: wanilia, kwiat pomarańczy, mirra, drzewo sandałowe
Ocena ogólna: 3/10
Rok powstania: 2008
Twórca: rodzina Durante

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Ciekawie wyglądają reakcje otoczenia na Vanitas. Mężczyźni (w zdecydowanej większości) reagują entuzjastycznie. Nie są jednak w stanie określić "czym" pachnę. Kobiety z reguły pytają: "Jadłaś świeżą drozdżowkę? Co tak pachnie plackiem?" Jednej dziewczynie w empiku, coś pachnialo "goframi" 🙂
Ja lubię "jednonutowość" Vanitas. Szczególnie w jesienno-zimowe dni. Jest otulające i ciepłe.

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Mi się Vanitas podoba, może to nie jest rozwijająca się opowieść, ale działa jak miękkie ubranie. Jednostajny, to prawda, ale ma tę charakterystyczną bazę, która kojarzy mi się z dobrymi meblami 🙂
Ja tam pospolity mam gust – szaleję najbardziej za Dambrosią, szkoda, że jest taka ulotna.