Perfumy marki Burberry znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Tym razem koncern znany ze swojej kraty przedstawił nam nie formalny a sportowy duet. Już jakiś czas temu zawitał do polskich perfumerii, więc uznałem, że warto się mu przyjrzeć i zdobyć choć parę kropel. Pierwsze co rzuca się w oczy to butelka. Gumopodobna. Czy tylko ja widzę tu zapatrzenie na Contradiction CK i M7 YSL? Tak czy inaczej oba flakony robią dobre wrażenie i wybijają się z półek perfumerii. A to zawsze dobry prognostyk zysku. Dokładają świetny zapach już można liczyć osmodolary. Tylko czy te zapachy naprawdę są świetne?
Bardzo intensywnie odświeżająca woń cytrusów sprawia wrażenie uniseksu. Kapitalny początek w wykonaniu Burberry Sport for Women przywołuje może nie skomplikowany obraz soku z lodem, ale na pewno przyjemny. Musimy przecież pamiętać, że to klasa „Sport” a nie „Futro z norek”. Nieszczęściem jest opadnięcie tej nuty. Lekka kwiatowa woń (magnolii jak mniemam) nie sprawia już tak interesującego wrażenia jak mrożony sok. Bardzo łatwo wyczuć jednak iskry petitgrainu, które nie gasną do bazy. To nasuwa jeszcze jedną myśl. Burberry Sport for Women jest zrobiony z niepołączonych ze sobą klocków. Każdy z akordów gra obok siebie, znika, pojawia się, ale nie ma między nimi jakiejś komunikacji, zakleszczenia, oddziaływania. Nawet topienie w białych piżmach jest jakieś niepełne.
Natomiast wersja męska to rarytasik na sephorowej półce. Co prawda znowu stykam się z imbirem, który zaczyna mnie nudzić totalnie, ale i tak jest fajnie. I tę fajność opiszę. Początek jest pełen mroku, wręcz podbity szyprem i szalenie samczy. Nawet jakieś szyszki słychać pod stopami. Imbir spełnia swoją sztandarową rolę, czyli wnosi efekt gazowanej wody. Przyczepiłbym się do stosunkowo dużej ilości cukru, która zniekształca obraz wykreowany w moim mózgu, ale i to ujdzie. Burberry Sport for Men stawia krok w stronę klasyka Kenzo, choć brakuje tu tego jodowanego powietrza, które kocham w „Drzewku”. Przez swoisty morski akord kompozycja Burberry stacza się w bazę, którą rozpatrzeć trzeba w dwóch płaszczyznach. Po pierwsze wieje chemią, ale na szczęście w sposób akceptowalny. Uwierzcie mi, że mogło być gorzej. Po drugie baza wraca do początkowych obrazów leśnych. To za sprawą cedru zapewne, ale nie jest to tak ciekawe jak na starcie. Jest poprawne. Koło się zamyka. A tak na marginesie- wiecie, że nad kolbami z Burberry Sport for Men swoje nozdrza zawiesił sam Antoine Maisondieu- ten od Etat Libre d’Orange.
Ogólnie rzecz ujmując, trzeba uznać sportowy duet Burberry za udany. Wersja męska jest nawet więcej niż udana, a damska troszkę mnie. Tak czy inaczej grubo powyżej średniej sephorowej.
Burberry Sport for Women
Nuty: mandarynka, sól morska, magnolia, wiciokrzew, petitgrain, akord słoneczny, piżmo, drzewo cedrowe
Rok powstania: 2010
Twórca: Olivier Polge, Beatrice Piguet
Burberry Sport for Men
Nuty: imbir, grejpfrut, pszenica, jałowiec, akord morski, ambra, piżmo, drzewo cedrowe
Rok powstania: 2010
Twórca: Sonia Constant, Nathalie Gracia-Cetto, Antoine Maisondieu