Elizabeth Wright, w której żyłach płynie kostarykańska krew, postanowiła zrobić serię perfum inspirowanych właśnie Kostaryką. Oczywiście na stronie możemy poczytać jakie piękne to tam są chmurki, laski, plaże i zwierzątka. Oklepane maksymalnie, ale zawsze jest nadzieja, że zapachy pokażą się z ciekawszej strony. Firma założona w 2009 roku jako logo obrała sobie Morpho Menelausa- niebieskiego motyla, który lata po tamtejszych dżunglach. To mi się akurat podoba.
Z rzeczy mniej widocznych należy powiedzieć o tym, że składniki, których użyto do produkcji pochodzą wyłącznie z Kostaryki. Niestety jest to tylko mydlenie oczu, bo takie coś jest po prostu niewykonalne. Warszawa nie ma takiego potencjału a co dopiero San Jose. Daję sobie dużo obciąć, że olejki, absoluty i reszta pochodzi od światowych potentatów w ich produkcji. Dziesięć syntetyków, jedno coś naturalne, i tyle.
A wracając do zapachów. Jest ich cztery. Wszystkie z założenie mają być upojnie egzotyczne, czyli dużo cukru, kwiatów i słodyczy. Niby nic ciekawego, ale coś się tam da wyłuskać. Beachwood ma być wodną i świeżą interpretacją orzecha kokosowego. Dulcess zapowiada się na owocową pulpę z migdałami. Niestety, dwóch powyższych nie znam, ale kokos w obydwu mnie przeraża. Pozostałe kompozycje, czyli Sugarwood i Tabacca są dostępne w sklepie luckyscent.com i tym sposobem je poznałem.
Nie pomylę się bardzo porównując Sugarwood do serii Sweet Comme des Garcons. Niebywałe podobieństwo widzę do Nomad Tea. Podejrzewam, że w grę wchodzi cukier i pewien dymny akord, który jest wyczuwalny w obu. Propozycja Costamor popada jednak w bardzo niefajne ulepne regiony, gdzie suszone kwiaty przykrywane są tonami wanilii. Słodycz, której jest zbyt dużo, wcale nie jest drzewna. I tego tu brakuje. Brakuje deski, krzesła, ławki, pniaka. Koniec jest już tylko triumfem żenady i braku pomysłu. Żeby to chociaż miało ikrę, jakąś błyskotkę. A tu nic.
Dużo lepiej, „bardzo” dużo lepiej, wypada Tabacca. Kojarzy mi się z drogim koniakiem. Z pełnym bukietem alkoholowych nut. Jest i przedestylowane jabłko, i śliwka, i C2H5OH. Wszystko na miejscu. Znowu przydymione, ale w kapitalnej formie, która może przypominać Gaiaca Micallef. Wspaniały tytoń, jeden z najlepszych jakie miałem okazję poznać. Porównywalny do fordowego, ale jeszcze lepszy. W tym miejscu trzeba powiedzieć, że Tabacca nie jest tak uniseksowa jak Tobacco Vanille za sprawą bazy. Ta podobno jest do indultowej Manakary. Owocowo-różana i słodka z wyczuwalną pewną ilością kwaśności. Pracując nad Entropią miałem przyjemność zetknięcia się z gotowym akordem tytoniowym (Tobacco Key Akord) i właśnie w tych perfumach tytoń ugryziony jest w podobny sposób. Może to zasługa połączenia ciepłej woni świeżego i suszonego tytoniu i pozbycie się papierosowych skojarzeń. Bo o tym trzeba też wspomnieć. Tabacca na żadnym etapie nie popada w palarnię Lutensa. Słodyczą i płomykami w oczach bardziej skręca w stronę jabłkowej sziszy.
Costamor, Sugarwood
Nuty: bergamota, figa, cukier trzcinowy, piwonia, jaśmin, irys, piżmo, wanilia, drzewo cedrowe
Rok powstania: 2009
Twórca: Elizabeth Wright
Costamor, Tabacca
Nuty: tytoń, jabłko, jaśmin, przyprawy, nuty drzewne, herbata różana, ambra
Rok powstania: 2009
Twórca: Elizabeth Wright
Fot. nr 1 pochodzi z naturalnews.net
Fot. nr 3 pochodzi z originaltobacco.com