5 marca 2010

Givenchy, Eaudemoiselle de Givenchy

Givenchy Eaudemoiselle znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl

To kolejny dowód na to, że zjazd selektywnych zapachów się zakończył. Pochodna zmieniła znak. Minimum już jest za nami. Na razie spokojnie, z pojedynczymi jaskółkami, które wiosny jeszcze nie czynią, ale zapowiadają koniec zimy. Eaudemoiselle to kompozycja odwołująca się do źródeł marki, do czasów wielkiego Huberta. Z założenia miał być to zapach łączący tamten czas z obecnym i wyszło to rewelacyjnie. Zresztą już sam flakon robi kapitalne wrażenie. Klasyka w najlepszym wydaniu.
O samej kompozycji zapachowej trudno napisać złe słowo. O dobre dużo łatwiej. Początek cytrusowy w dawnym stylu. Później róża, która w czasie swojej bytności robi z Eaudemoiselle niemal zapach mononutowy. Następnie ocieplenie i nadanie kwiatowego charakteru, może nieco słodkiego, ale nie duszącego. Ten akord płynnie przechodzi z różanej słodyczy w miodową gorycz ylang-ylangu, który jest bardzo wyraźnie wyczuwalny. Jednak największy skarb tych perfum to baza. Kunszt godny wielkich perfumiarzy, bo nie jest to ani piżmowy płaściuch, ani ambrowa zupa. Dno zapachu jest mocno osadzone na drewnianych balach, ostre i wyraźne, ale cechą szczególną jest jego zdolność do zatrzymania wcześniejszych nut. To sprawia, że kwiatowy akord nie ucieka, ale trwa do końca, a cała baza nie popada w chemiczne, oślizgłe i obrzydliwe niuanse.

Trudno wieszczyć jakie jeszcze niespodzianki czekać będą na półkach perfumerii w tym roku, ale Eaudemoiselle de Givenchy już może być pewna swojej obecności wśród najlepszych z nich. Żeby zbyt pięknie nie było muszę jedną rzecz wytknąć. Pierwsze chwile z tą kompozycją ukazują słabe połączenie początkowych nut. Brakuje płynnych przejść nie tylko między cytrusami a różą, ale również między dość przestrzennym i ilangowym środkiem a mocną bazą z zatrzymanym akordem kwiatowym. Do czegoś przyczepić się trzeba było.

No i pamiętajmy o polskim udziale w promocji zapachu, bo twarzą Eaudemoiselle jest Magdalena Frąckowiak (na drugiej fotografii).

Nuty: shiso, mandarynka, cytryna, róża, ylang ylang, kwiat pomarańczy, piżmo, bób tonka, drzewo cedrowe, ambrette
Rok powstania: 2010
Twórca: Francois Demachy
Fot. nr 3 pochodzi z myorkutglitter.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

Cudowny!!!! Polecam 🙂

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

To mój zapach signature! Ponadczasowy, kobiecy, uwielbiam. Zapach idealny!

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

w tym roku będzie nowa odsłona. tym razem z rabarbarem

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

baza to skarb? na mojej skórze rozwarstwia się i poraża koszmarną chemiczną taniością rodem z bazaru.. początek mdły, tłusty. z tej tłustości niemrawo przebija się róża, która jest jedynym przyjemnym akcent tych perfum. wrzucam ten zapach do worka z napisem "potworki perfumiarstwa"

Unknown
7 lat temu

sugeruję zapamiętać częśc wypowiedzi "na mojej skórze" – nie z każdym człowiekiem gra dany zapach

Anonimowo
Anonimowo
2 lat temu

Panie Marcinie, czy coś wiadomo czy ten zapach nadal jest produkowany? Używam dobre 7 lat, mój signature mimo kilku innych pięknych w stajni (balenciaga Paris, bottega veneta) i coraz ciężej je dostać w Polsce 😞