Można powiedzieć, że to tylko cytrusy. Można też zwrócić uwagę na dość wysoką ich cenę. A można nie robić ani jednego, ani drugiego i stwierdzić, że Owari to dość ciekawy zapach. Na pewno nie tak trudny jak Century, ale nie banalny. Na pewno trudno jest się doszukiwać w samej kompozycji czegoś z nazwy, bo Owari to historyczna część Japonii, która słynęła nie z cytrusów a chryzantem, sosen i herbaty. Warto jednak zauważyć, że podawany przez producenta skład mówi o „mandarynkach z Owari„. Nie będę w to wnikał. Wierzę.
Trudno odmówić uroku tym zielonym, pomiętym liściom z kroplą kwaśnego soku. Nie jest to ten typ zapachów, gdzie cytrusy są proste i przez to urodziwe. Tutaj widać, że ktoś przyłożył rękę, aby je jakoś wyciągnąć do góry. Podkreślić innymi składnikami. Zresztą nawet owoce nie są klasyczne, bo zdają się być malowane cienkim pędzlem, ledwie paroma włosami. Bardzo ostro zakończone są akordy i pojedyncze nuty. To stanowi sedno tego zapachu jako takiego. Słowem kluczem jest właśnie pojęcie „ostrości”.
Każda molekuła znalazła się w zamierzonym miejscu. Czasami ociera się to niemal o absolut w swojej materii. Weźmy takie neroli, które stanowi istotną część środka tego zapachu. Kwiat umieszczony w centrum i otoczony migotliwymi, ostrymi roślinami sprawia wrażenie wyeksponowanego przez resztę składników (w tym wypadku nut roślinnych liści i kwaśnych nut cytrusowych). Niesamowita widoczność to wielkie osiągniecie sztuki perfumeryjnej.
Na sam koniec uważam, że trzeba wspomnieć o mało słodkim charakterze zapachu. Próżno szukać tu landrynkowych brzmień Oyedo czy dymnych pomarańczy Tarocco. Owari to dość minimalistyczny obraz, ale perfekcyjnie wykonany w najwyższej ostrości barw.
Nuty: mandarynka, bergamota, grejpfrut, pieprz, amyris, drzewo cedrowe, piżmo, ambra, neroli
Rok powstania: 2009
Twórca: b.d.
Fot. nr 2 pochodzi z easytogrowbulbs.com