Perfumy marki Viktor &Rolf; znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Dziś o dwóch wariacjach znanych słodkich klasyków, które bardzo niedawno pojawiły się na polskich półkach. O klasycznym Flowerbomb marki Viktor&Rolf; już pisałem, Angel Muglera wciąż czeka (bynajmniej nie dlatego, że mało ciekawy to zapach) a dziś o ich reinterpretacjach. Obie reklamowane są jako lżejsze odpowiedniki oryginałów i stąd mają być ciekawą alternatywą na lato. Tutaj wypadałoby powiedzieć, może przypomnieć, że nie jest zadaniem banalnym stworzenie lekkich wersji zapachów takich jak Angel czy Flowerbomb. Perfumiarz staje przed zadaniem marketingowców: „ma być podobne do wersji podstawowej, ale sprzedające się jako zapach świeży”. Zazwyczaj w takich chwilach odświeża się nuty górne, a w bazę rozciąga na przestrzeni białych piżm i innych utrwalaczy. Wtedy zapach traci intensywność, ale na pocącej się skórze pozostaje znacznie dłużej (choć czasami trzeba wsadzać nos w pory, żeby coś poczuć).
Kiedy staje się wobec klasyka jakim jest Angel to wszystko inne będzie gorsze, bo inaczej być nie może po prostu. Bleu Lagoon to jednak zapach skopany maksymalnie, nawet w porównaniu do zeszłorocznej wersji Sunessence 2009. Jestem w Sephorze, widzę tester, 4 psiki wokół nadgarstka i bum. Fermentujące owoce wszędzie dookoła mnie. Co więcej reakcje zdają się biec błyskawicznie i niedługo z alkoholu robi się kwas. Trzeba przyznać, że otwarcie zwala z nóg. Poprosiłem o próbki i wymaszerowałem do domu. W tym czasie Bleu Lagoon nie miało żadnych cech spokojnej laguny, co mogę zaliczyć w poczet zalet, bo finalnie zmieniający się zapach to rzecz pożądana. Szkoda tylko, że wszystko odbywa się w kategoriach chemicznych, które wywołują tylko tęskne wspomnienie o klasycznym aniele. W tej kompozycji zastosowano trik, o którym mówiłem na początku, polegający na zmianie głowy i rozmyciu reszty, co spowodowało znaczne odejście od idei pierwowzoru (na pewno większe niż w Sunessence 2009). Powtórzę to co napisałem na początku: „zapach skopany maksymalnie”. Za to butelka ładniejsza niż w klasyku z piękną barwą płytkiej, ciepłej laguny, choć ta bąbelkowa góra nie robi dobrego wrażenia.
Zupełnie inne uczucia targały mną, kiedy utopiłem się we Flowerbomb La Vie En Rose. Lepszy od pierwowzoru nie jest, ale trzyma fason porównywalny. Zapach powstał z okazji piątek rocznicy zapachu Flowerbomb i z założenia ma być bardziej świeży a mniej gourmand, i to się udało. Zapach został zakwaszony na początku, co może odstraszać wielbicielki klasyka, ale to nie są żadne cytrusowe popłuczyny, lecz owoce w pełnej krasie i południowym słońcu. Nasycenie cukrem jest wciąż olbrzymie i z czasem jeszcze wzrasta czyniąc z La Vie En Rose hipersłodziaka. Na tej płaszczyźnie wyprzedza nawet klasyczną „Bombkę”, ale jednocześnie nie zachowuje tak jadalnego charakteru. To na pewno zasługa tej kwaśnej oprawy. Później pokazują się elementy lepkie, podszyte „kremowością” i wreszcie klasyczną nutą kwiatową, która została poprowadzona niemal bliźniaczo do tej znanej z Flowerbomb. Udział róży jest większy niż w klasyku, ale wciąż nie zdobywa ona znaczącej przewagi nad innymi kwiatami. To dobrze, bo mononutowych żenad pełno na półkach. I właśnie ten piękny, klasyczny akord kończy La Vie En Rose. Obronną ręką wyszli twórcy tej kompozycji. Udało się.
Thierry Mugler, Angel Bleu Lagoon
Nuty: karambola, nuty mroźne, imbir, nuty powietrzne, nuty kwiatowe, nuty orientalne, paczula, wanilia
Rok powstania: 2010
Twórca: Aurelien Guichard
Viktor&Rolf;, Flowerbomb La Vie En Rose
Nuty: mandarynka, bergamotka, różowy pieprz, nuty zielone, nuty kwiatowe, nuty owocowe
Rok powstania: 2009
Twórca: b.d.
Fot. nr 1 z kenward.blogspot.com
Fot. nr 2 z luxuo.com