Na fali ostatniej (kolejnej już) fascynacji drzewem sandałowym sięgnąłem po mało znaną propozycję francuskiej marki Maison Berdoues Fragrances. Zapach nie czysto sandałowy, bo z dużą ilością opoponaksu, lekką zawieruchą słodkich przypraw i zapewne jakąś ambrowo-paczulową bazą. W sumie jest to bardziej wariacja na temat cukrowej żywicy niż drzewa sandałowego, ale nie zaniedbano tego drugiego wątku. Kwestia Santal Opoponax jest o tyle ciekawa, że w internecie próżno szukać jakichkolwiek informacji o nim a poza tym prawdopodobnie są to perfumy wycofane już z produkcji (jak cała linia Maison Berdoues). Mnie osobiście bardzo ciekawi wariacja ambrowo-olibanowa, ale niestety to marzenie ściętej głowy (a może ktoś ma?).
Przypomina mi Eau Lente w wersji lajt, i to takiej mocno „lajt”. Opoponaks sennie spływa, meandruje, z trudem przedziera się przez całość, ale na swój sposób jest niezwykle przytulny. Tam, gdzie Eau Lente wzniecało huragan, biło pęcherzyki płucne, tutaj jest klasyczny wiatr znad zgaszonych, ciepłych jeszcze ognisk. W nim zawieszone zdają się być drobiny słodkich przypraw, drzazgi zatopione w miodzie i kłębki cukrowej waty. Wszystko w idealnej temperaturze i miłe dla nosa ponad wszelką miarę. Czas sprawia, że Santal Opoponax kroczy bardzo leniwym krokiem w kierunku sandałowca, który znowu, paradoksalnie, przypomina wersję mocną, słodką, kremową, bardzo drzewną, czyli coś a’la Tam Dao i Santal de Mysore. W tym momencie wesoło można oczekiwać końca opowieści, ale jak się okazało nie jest to meta. Kompozycja schodzi na głębszy poziom w tak zwane „otulające” akordy ambro-paczuli i nawet jeśli żadnego z tych składników nie ma w składzie to wrażenie takowe jest bardzo silne, porównywalne do Alambar’a czy Cedre Pivera. Ta bardzo miękka końcówka idealnie komponuje się w wcześniejszymi obrazami i…
… pozwala zachować dobre zdanie o Santal Opoponax. Według mnie mógł paść marketing marki i właśnie stąd decyzja o wycofaniu. Przecież bez dobrej reklamy, nawet najlepsza kompozycja nie będzie w stanie się obronić. Może perfumy te były za tanie (kosztowały coś koło 70$ za 100ml z tego co pamiętam) i tutaj należy dopatrywać się przyczyny klęski…
Zauważyłem, że strasznie dużo porównań uczyniłem w tej recenzji, stąd przyszedł mi do głowy zarzut o wtórność i coś w tym jest.
Nuty: drzewo sandałowe, opoponaks, przyprawy
Twórca: b.d.
Rok powstania: b.d.
Dostępność i cena: produkt wycofany; egzemplarze używane można kupić w granicach 50$ za połowę flakonu, ale używki są rarytasami.
Fot. nr 1 z biolandes.com
Fot. nr 2 z kosmetykiimanuka.pl