Dobrze mieć przyjaciół. Takich prawdziwych. Jakiś dzień po światowej premierze tych perfum już w moich rękach była woskowa próbka tego zapachu a jakiś tydzień temu otrzymałem zupełnie niespodziewany dekant. Kocham, po prostu kocham dostawać paczki, których się nie spodziewam. Wiedziałem, że to musi być coś wyjątkowego, okresowe maksimum formy Lutensa skoro dostałem pojedynczą próbkę z drugiego końca Europy. Tyle moich przemyśleń i zapraszam do wspólnego odkrycia… Tym razem zachęcam szczególnie mocno, bo… zresztą przeczytacie niżej.
Boxeuses to trzeci zapach inspirowany ubiorem (po Serge Noire i Bas de Soie), czyli jednak nie ring a bielizna… i kolejna zwyżka formy po Fille en Aiguille przy okazji, ale tego się akurat spodziewałem jak wspomniałem wyżej. Zwrócę jeszcze uwagę na przyporządkowanie tych perfum do grupy drzewo-skórzanej z charakterystycznym akcentem gourmand. Jeśli już maluje się w Waszych głowach obraz to proszę dorzućcie jeszcze do niego ogólny rys Feminite du Bois z dojrzałą, miękką już śliwką. A, i jeszcze ograniczcie ilość skóry, bo w Boxeuses wcale jej tak dużo nie ma (chwała Sheldrake’owi), choć słusznie napisać o jej dużej ilości, ale w dość delikatnym charakterze.
Przeniósł mnie ten zapach. Przeniósł do domu mojej ciotki, który pamiętam z dzieciństwa, i który zawsze mnie intrygował. Pamiętam, że będąc małym chłopcem nie chciałem tam chodzić, wręcz bałem się tego, bo nie przypominał on typowych czterech kątów. Dla dziecka wychowanego w mieszkaniu duży dom z kominkiem, skórami na podłodze, rapierami na ścianach i stosami starych mebli był jak inny świat. I wszędzie mosiądze z moją ulubioną popielniczką w kształcie żuka, którą uwielbiałem się bawić, na czele. Strach małego człowieka był wymyślony, bo osoba cioci nigdy nie pozwalała odczuć mi negatywnych emocji z jej strony, nawet kiedy robiłem swoje ulubione „przemeblowania” (co oznaczało tyle co zmienianie miejsca każdej rzeczy w obrębie całego piętra). Tak pachnie początek Boxeuses. Trochę obco, może nawet muzealnie, ale jednocześnie zaprasza do gry. Nie zbije za zniszczony eksponat.
Skóra jest dominantą, która rozpina całą przestrzeń. Jest transparentna i jej rola ogranicza się do tworzenia tła. Kto oczekiwał mocnego wejścia w stylu Cuir Mauresque, będzie musiał opuścić głowę, ponieważ tutaj piedestał przeznaczono nucie drzewnej, o której napisać powinienem najwięcej. Lutens od zawsze miał rękę do kreślenia cedrem obrazów lekko rozmazanych, niemal tłustych jak grafit, ale przez to niemożliwych do podrobienia, wyjątkowych. I o ile zaczyna się Boxeuses kreacją całej skórzanej przestrzeni to później na jej fundamentach wyrasta lekko dymna, kadzidlana nuta drzew. Zapach zaczyna się lepić od słodkiej żywicy, nabiera wręcz cynamonowych rumieńców i wcale się nie zatrzymuje. Utrzymany w ciepłej, lekko rozżarzonej konwencji majstersztyk zaczyna dymić, płonąć ogniem jasnym, ale nie intensywnym. Podgrzana atmosfera osiąga swój ostateczny punkt i pod tym wielkim sklepieniem zaczyna się na nowo kreacja bogatych drew, dojrzałej śliwy, mnóstwa słodkich przypraw, dymu.
Kiedy mówię o śliwce to jest to tak genialne uchwycenie tematu, że nawet bliżej jej do Śliwowicy niż klasycznego owocu. Woal skóry cały czas otacza kompozycję, ale nie dominuje w sposób natarczywy. Po prostu jest.
Ręka Sheldrake’a zrobiła coś niesamowitego i niepowtarzalnego. Boxeuses na pewno przekracza poziom Fille en Aiguilles i spokojnie można przyjąć, że poziom tej kompozycji nawiązuje do dobrych dla Lutensa lat 90., przede wszystkim do Feminite du Bois. Porównanie tych dwóch zapachów będzie jednak trudne, bo klasyk jest kompozycją pełną życia, słodką, niemal wesołą i w sumie mało wytrawną czy dymną… w przeciwieństwie do Boxeuses.
Nuty: skóra, śliwka, nuty drzewne, lukrecja (ale to na pewno nie wszystko)
Rok powstania: 2010
Twórca: Christopher Sheldrake
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny tylko w Les Salons du Palais Royal w Paryżu z możliwością zamówienia przez stronę internetową; 75 mL wersji splash to koszt 120 euro; edycja limitowana w zdobionym flakonie kosztuje 850 euro
Fot. nr 2 z siemki.pl
Fot. nr 3 z crpg.iml.pl
Fot. nr 5 z pani.pl