11 grudnia 2010

Byredo M/Mink – żyletki na kamiennej posadzce

Kolejna nowość od Byredo to owoc współpracy z designerami M/M. Źródła inspiracja to atrament i japońska kaligrafia. Dodatkowo zapach ma być popisem twórczego wykorzystania syntetycznej molekuły- adoxalu, który sam w sobie pachnie lekko kwiatowo, słodko i przypomina konwalię. Tyle teorii i zobaczmy jak się zachowuje na skórze. A jest na co patrzeć, uwierzcie mi na słowo.

Wazon w ciętymi kwiatami, ale trzeba zwrócić uwagę na to, co odróżnia byredowy wazon od innych. Tutaj kwiaty wyrosły na wielkiej ilości syntetycznych nawozów. Dodatkowo jest tam woda nie pierwszej świeżości. Drugie skojarzenie to wysypujące się żyletki na kamienną posadzkę w pustym kościele. Echo niesie się po każdym kącie. Czuć delikatny dym sprzed wielu godzin. Jednocześnie czuć też oddech człowieka po nocy, lekko słodki i mdły. No i czuć też tusz. Na serio. W sumie nikt nie będzie mógł zarzucić M/Mink, że jest wtórny i nijaki. Zapach ma wejście smoka i realizuje je z każdej strony. Włącznie z oddechem…

Widać tendencję do lekkiego wysłodzenia w czasie, ale bardziej idzie to w kierunku lepkiej wydzieliny, na której żerują mszyce niż klimatów gourmand. Kwiaty z wazonu zaczynają gnić a sama kompozycja zaczyna pachnieć nieświeżo. Pamiętam, że zaraz po wyjściu spod prysznica zlałem się M/Mink. Już w autobusie na uczelnie czułem, że śmierdzi ode mnie potem jakbym nie mył się dobre dwa dni. Nie był to odrażający smród bezdomnych, ale zapach wysuszonego potu na skórze, który pokrywa się warstwami świeżego… I to nie jest żart… a ciężka tragedia.

Za to finisz jest ostry, szorstki i męski. Czuć tu bujną brodę z przedwiecznych perfumeryjnych dzieł Diora. Nadal trochę słodki, ale już zupełnie nie traumatyczny. Taki jest na tym etapie M/Mink. Niknie ze skóry w klimatach, gdzie nie czuć żadnego konkretnego składnika. W końcu już go nie ma. Pozostają rozważania. Czy tworzenie takich dziwadeł jest niezbędne do wyróżniania się? Czy to usilne staranie się o prestiż firmy innowacyjnej? Z drugiej strony trzeba docenić, że Byredo zrywa z celowaniem w szerokie masy. Po diabelskim Baudelaire, które wyszło spod nozdrzy Jerome Epinette (to JE zrobił tę kompozycją, a nie Olivia Giacobetti jak niektórzy mylnie sądzą), dziś ten sam twórca przedstawił M/Mink– jeszcze trudniejszy zapach, który jednak marketingowego sukcesu raczej nie odniesie… Miniaturkę mógłbym jednak mieć, bo to coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie było.

Nuty: adoxal, ambra, paczula, miód, olibanum
Rok powstania: 2010
Twórca: Jerome Epinette
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy w GaliLu 590 zł; w Polsce nie jest dostępna pojemność 50 mL

Fot. nr 1 z fragrantica.com
Fot. nr 2 z mtgnews.com
Fot. nr 3 z notesondesign.net

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

A da się do czegoś porównać (perfum)??

ZuZa
ZuZa
13 lat temu

Raczej do niczego znanego nie jest podobne, zapach białka kurzego albo męskiego nasienia w tym zapachu raczej nie jest częste w perfumach!!!

ZuZa
ZuZa
13 lat temu

Ale faktycznie zapch iście niszowy !!

Marcin Budzyk
13 lat temu

A właśnie miałem porównać, że pachnie spermą, ale się powstrzymałem…. 🙂 🙂
czyli idąc tym kierunkiem najbardziej jest podobny do Secretions Magnifiques.

Mysza
13 lat temu

Po raz kolejny potwierdza się – co skóra, to odmienne wrazenia i inna współpraca z zapachem… Na mojej skórze M/Mink przez pierwsze pół godziny jest przytłaczający, gniecie mnie i dusi, zmuszając do uległości. Za to potem… emanuje ciepłym miodem, gorącą cielesnością, otula i idealnie stapia się ze mną. Mój wymarzony zapach.

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

M/Mink jest stricte niszowy i powiedziałbym – używając terminologii charakteryzującej niektóre gatunki muzyczne – że progresywny ( już to zresztą gdzieś napisałem ). Nie ma w nim miejsca na kompromisy ; albo go kochasz, albo nienawidzisz. M/Mink to zapach rozpięty między antynomiami ; gęsty i transparentny, słodki i wytrawny, sterylny i fizjologiczny. Nie ma żartów. Konkret.
Pozdrawiam –
Cookie

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

na mnie na poczatku pachnie atramentem, potem idzie w nieco duszne kwiaty, potem sie uspokaja i sa kwiaty w atramencie…. ciekawy, nietuzinkowy i zwracajacy uwage, i to nawet nie w negatywny sposob. ale ze czuc w nim sperme….. musze sprawdzic….

ale raczej zapach z tych, ktore mimo wszystko warto miec.

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

Ad powyzszego mojego komentarza uzupelnienie: kwiaty to jakies liliowate, intensywny zapach (chwilami kojarzy mi sie z kwiatami z Fleur du Male), atrament….
trudno ocenic w sumie ten zapach….
jakie jest Twoje zdanie, Marcin? Bo Twoja recenzja jest "pol na pol"

Marcin Budzyk
13 lat temu

Aż sobie szybko wziąłem na nadgarstek Minka z próbki. I nadal pół na pół. Odbieram go tak jak podczas pisania tej recenzji.

Na pewno jest to najbardziej niszowy zapach Byredo i w ogóle bardzo nietypowy, odstający od całej reszty.

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

czyli nie jest to cos co bys chcial miec…. 🙂
i naprawde czujesz w nim sperme?

Marcin Budzyk
13 lat temu

Nie, ja bym nie chciał. 🙂
Znam jeszcze trzy inne osoby, które też czują spermę w Minku 🙂

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

hm…. trzeba porownac zatem – powachac sperme i po chwili te perfumy 😉 🙂 🙂 🙂