Kolejna nowość od Byredo to owoc współpracy z designerami M/M. Źródła inspiracja to atrament i japońska kaligrafia. Dodatkowo zapach ma być popisem twórczego wykorzystania syntetycznej molekuły- adoxalu, który sam w sobie pachnie lekko kwiatowo, słodko i przypomina konwalię. Tyle teorii i zobaczmy jak się zachowuje na skórze. A jest na co patrzeć, uwierzcie mi na słowo.
Wazon w ciętymi kwiatami, ale trzeba zwrócić uwagę na to, co odróżnia byredowy wazon od innych. Tutaj kwiaty wyrosły na wielkiej ilości syntetycznych nawozów. Dodatkowo jest tam woda nie pierwszej świeżości. Drugie skojarzenie to wysypujące się żyletki na kamienną posadzkę w pustym kościele. Echo niesie się po każdym kącie. Czuć delikatny dym sprzed wielu godzin. Jednocześnie czuć też oddech człowieka po nocy, lekko słodki i mdły. No i czuć też tusz. Na serio. W sumie nikt nie będzie mógł zarzucić M/Mink, że jest wtórny i nijaki. Zapach ma wejście smoka i realizuje je z każdej strony. Włącznie z oddechem…
Widać tendencję do lekkiego wysłodzenia w czasie, ale bardziej idzie to w kierunku lepkiej wydzieliny, na której żerują mszyce niż klimatów gourmand. Kwiaty z wazonu zaczynają gnić a sama kompozycja zaczyna pachnieć nieświeżo. Pamiętam, że zaraz po wyjściu spod prysznica zlałem się M/Mink. Już w autobusie na uczelnie czułem, że śmierdzi ode mnie potem jakbym nie mył się dobre dwa dni. Nie był to odrażający smród bezdomnych, ale zapach wysuszonego potu na skórze, który pokrywa się warstwami świeżego… I to nie jest żart… a ciężka tragedia.
Za to finisz jest ostry, szorstki i męski. Czuć tu bujną brodę z przedwiecznych perfumeryjnych dzieł Diora. Nadal trochę słodki, ale już zupełnie nie traumatyczny. Taki jest na tym etapie M/Mink. Niknie ze skóry w klimatach, gdzie nie czuć żadnego konkretnego składnika. W końcu już go nie ma. Pozostają rozważania. Czy tworzenie takich dziwadeł jest niezbędne do wyróżniania się? Czy to usilne staranie się o prestiż firmy innowacyjnej? Z drugiej strony trzeba docenić, że Byredo zrywa z celowaniem w szerokie masy. Po diabelskim Baudelaire, które wyszło spod nozdrzy Jerome Epinette (to JE zrobił tę kompozycją, a nie Olivia Giacobetti jak niektórzy mylnie sądzą), dziś ten sam twórca przedstawił M/Mink– jeszcze trudniejszy zapach, który jednak marketingowego sukcesu raczej nie odniesie… Miniaturkę mógłbym jednak mieć, bo to coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie było.
Nuty: adoxal, ambra, paczula, miód, olibanum
Rok powstania: 2010
Twórca: Jerome Epinette
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy w GaliLu 590 zł; w Polsce nie jest dostępna pojemność 50 mL
Fot. nr 1 z fragrantica.com
Fot. nr 2 z mtgnews.com
Fot. nr 3 z notesondesign.net