Nic. Dzisiaj będzie o Nicu….
W Rien Nic prezentuje się dziwnie. W Rien Nic nie wygląda jak Nic. Bo w Rien Nic jest Wszystkim. Wszystkim Dziwnym chce się wykrzyczeć.
To zapach naprawdę obijający się między czaszką o oponami mózgowymi. Albo pachnie budową, albo starym babsztylem. Zaczną od wersji pierwszej, bo jest dominująca.
Tak więc Rien pachnie skuwanymi tynkami. Jeśli myślicie, że to jest takie sobie po prostu „skuwanie”, to jesteście w błędzie. Tutaj jest zatrzymany konkretny zestaw chwil. Ledwie sekunda lub dwie, i ledwie wąski obraz pracy tynkarza został uchwycony. Gotowi? Sekunda Pierwsza. Najpierw stalowe dłuto wbija się w ścianę. Pod wpływem tarcia metali trochę się rozgrzewa i przebija stare, suche tynki. W Rien nie widać ręki, nie widać ubrań, w ogóle nie widać ludzi. Obrazek jest wykonany w olbrzymim zbliżeniu. Widać tylko kawałek dłuta, które w ułamku sekundy wbiło się w ścianę. Metaliczne aldehydy, labdanum, ostry mech, świdry pieprzu, gorycz kminku… To jest istota Rien w Pierwszej Sekundzie.
W Drugiej dłuto brutalnie wychodzi. Kawałek tynku traci łączność ze ścianą! Piorunująco wzrasta udział aldehydów w obrazie. Pojawia się lekko dymny akord. Tynk leci na dół. Łup! Duży kawałek roztrzaskuje się wiele części. Wzbija w górę tumany gryzącego kurzu. To paczula o chropowatych brzegach, kadzidło wzbogacone gryzącym dymem w koksowni. Rien jest nie do wytrzymania.
Bij mnie, liż mnie, smagaj, gryź.
Bo może też tam wyskoczyć stara matrona, która wylała na siebie tony wody różanej. Na szczęście wykąpała się przed, ale chyba niezbyt dokładnie, co nie zmienia faktu, że z charakteru babsztyl z niej straszliwy. To dewotka, która potrafi rzucić się na innych z torebką i pudernicą. Pachnie wspomnianą już różą, wątpliwej jakości skórą, zwierzęcym styraksem i ambrą. I tonami tlenku cynkowego. Lub zasypką, jak kto woli.
Nie wiem od czego zależy kierunek w jakim pójdzie na rozdrożu Rien. Może od pogody? Kiedy uda się temu Nic dojść do bazy, w której żrący dym tańczy z żyletą paczuli, to czuję się spełniony. Nic staje się Wszystkim, choć to nadal szkic minimalistyczny. Spadający tynk, tumany kurzu, ciepłe dłuto. Szczytem bogactwa to nie jest, ale wrażenie robi. Duże wrażenie.
Nuty: olibanum, róża, zamsz, irys, labdanum, mech dębowy, styraks, paczula, ambra, kminek, czarna porzeczka, czarny pieprz, aldehydy
Rok powstania: 2006
Twórca: Antoine Lie
Cena, dostępność, linia: za 50 ml wody perfumowanej zapłacimy w Horn&More; 270 zł
Fot. nr 3 z murator.pl