Jo Malone to angielska, raczej mało znana w Polsce marka. Niszowa. O brandzie jako takim dziś rozprawiał nie będę. Dziś o zapachu świeżo palonej kawy i kadzidła frankońskiego, czyli Black Vetyver Cafe. To bodaj najbardziej charakterystyczny…
Co więc tu mamy? Ano całkiem sporo rzeczy znalazłem, które mogą uczynić z kawowetiweru dzieło bardzo ambitne. Primo, zielona trawa. Wetiweria pachnąca została tu bezsprzecznie wyciągnięta na pierwszy plan. Jest to jej wersja ostra, męska, przypominająca trochę piankę do golenia. Kojarzycie może Tamboti Wood? Tam, ten zielony składnik wyglądał niemal bliźniaczo. Zasadnicza różnica jest taka, że Drzewko Tamboti pozostało dość surowym, niedokończonym dziełem, a Black Vetyver Cafe nie.
Jo Malone postawiła na przewrotną sprzeczność.
Metal wetiwerowej maszynerii zestawiła z ciepłym, tłustym aromatem palonej kawy. Może nie jest to najwyraźniejsza perfumeryjna interpretacja „małej czarnej”, ale dla mnie liczy się wprowadzenie tego zawiesistego, ciemnego akordu. Podobne wrażenie odniosłem podczas testów Like This. Efekt jest całkiem podobny i uwierzcie mi, że bez znaczenia jest fakt deklaracji kawy w Black Vetyver Cafe (i jej brak w Tildzie). Rezultat jest ten sam.
Fascynują mnie tak ciekawie skonstruowane pachnidła. Mimo że kompozycja Jo Malone nie zdobyła mojego serducha, to strasznie lubię dokładać ją po kapce na różne części ciała. To zmaganie brzeszczotu wetiwerii z gorącą i duszną kawą jest zjawiskiem o bardzo wysokich walorach estetycznych.
Nuty: kawa, wetiwer, kadzidło frankońskie, czarny pieprz, cytrusy, gałka muszkatołowa, kolendra, drewno sandałowe, sekwoja, wanilia
Rok powstania: 2003
Twórca: Jo Malone
Cena, dostępność, linia: w Polsce niedostępny; za 30 mL wody kolońskiej zapłacimy 34 funty; za 100 mL – 68 funtów
Fot. nr 2 z fashiontribes.typepad.com
Fot. nr 3 z wersja-midi.blogspot.com