Nie mam złudzeń, że Amouage właśnie dołączył do wielkiego kwartetu najbardziej wartościowych marek perfumeryjnych na świecie. Comme des Garcons, L’Artisan Parfumeur, Editions de Parfums Frederic Malle, Diptyque i, od teraz, Amouage. To już nie retro kompozycje dla snobów, nie zapatrzenie na drogie flakony bez ciekawej zawartości, ale…
Pachnidła dla Pań jeszcze nie testowałem. Zwiedziony pysznym opisem na blogu perfumerii Quality, od razu rzuciłem się do testów kompozycji męskiej. Nie zawiodłem się. Trzon zapachu jest dobrze znany z takich kompozycji jak Shaanan, Cardinal, czy Craft. To solidne połączenie paczuli i olibanum. O ile we wspomnianych perfumach wokół tego rusztowania pełno jest elementów cytrusowych, labdanum i ambry, o tyle Amouage stawia na ziołowy akcent z bodziszkiem w roli głównej. Ten zabieg niesie jedną ostrą konsekwencję. Honour Man NIE jest zapachem, który skojarzymy z kościelnym kadzidłem. Efekt, jaki tu osiągnięto, jest znacznie bardziej interesujący.
Początek charakteryzuje wielka pieprzność. Kręci w nosie tak bardzo, że czasami trudno powstrzymać się przed kichaniem, choć prawdą jest, że sam olejek pieprzowy nie ma tak ostrej woni jak czysta przyprawa. Dodatkowo ta nuta została podkręcona przez pyliste geranium, które ma lekko duszący, drzewno-ziołowy aromat. Zresztą chyba każdy wie, jak pachnie, bo kiedyś na każdym szkolnym parapecie rosły te rośliny. Pod tą zieloną płachtą zachodzi cała metamorfoza Honour Man. Wśród ostrych ram paczuli i olibanum dzieje się naprawdę wiele, ale przyznam, że mam kłopot z rozpoznaniem poszczególnych składników. Pewien jednak jestem, że zapach zaczyna coraz wyraźniej zwracać się w kierunku nut drzewnych. Jest przy tym wszystkim pikantny i orientalny, szalenie ciepły i wciąż ziołowy. Czasami wydobywa z siebie cienkie strugi dymu, które przypominają, co jest markową ingrediencją Amouage (olibanum właśnie).
W moim osobistym rankingu Amouage plasuje się Honour Man na czwartym miejscu, zaraz za Jubilation XXV i duetem Memoir (Man oraz Woman). Największą wadą jest rozdmuchana otoczka marketingowa z Madame Butterfly w roli głównej. Opisy perfum tej firmy są emocjonalne do ścisku odbytu tak bardzo, że trudno traktować na serio te brednie. Acha, na plus Honour Man przemawia też cena. Zapach jest około 10 % tańszy w stosunku do innych męskich pachnideł tej marki.
Nuty: różowy pieprz, czarny pieprz, geranium, elemi, gałka muszkatołowa, paczula, olibanum, drewno cedrowe, wetiwer, tonka, piżmo
Rok powstania: 2011
Twórca: Nathalie Feisthauer
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy 820 zł w perfumerii Quality Missala (za 50 mL 670 zł)
Trwałość: całkiem dobra, około 7 godzin
Fot. nr 2 z apoggi.com
Fot. nr 3 z pixdaus.com