Tegorocznej premierze Rochas towarzyszyło wielkie poruszenie i wspaniała, historyczna oprawa. Liczne nawiązania do wielkiego Femme, Yoko Ono (na zdjęciu), Maty Hari i początków tej firmy sprawiły, że Muse de Rochas był jedną z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych premier. Choć od razu nasuwa się pytanie, czy perfumy z bananami…
Zapach jest soczysty, ale nie infantylny. Pięknie rozkwita na skórze feerią żółtych owoców, solą morską i… alkoholem. W całym swoim zagmatwaniu przypomina trochę Womanity, choć jest zdecydowanie grzeczniejszy. Soczyste, kapiące kawałki brzoskwiń, bananów, ananasów, melonów są dopasowane w jedną całość. Nie czuć tu pojedynczych nut, ale upojne, skoncentrowane wrażenie, że „one są”. Muse de Rochas jest też słodki, ale nie za słodki. Koktajlowy akord dodaje perfumom maniery, która przesuwa je w kategorię eleganckiego pachnidła na letnią, ciepłą noc. To połączenie wódki i trzcinowego jak gdyby cukru jest wstępem do niezłej bazy. Z definicji jest ona zbudowana z wanilii, ambry, piżma, sandału i styraksu. Prawda jest jednak taka, że po raz kolejny nie czuć tu pojedynczych nut. Muse de Rochas na tym etapie staje się cielisty, kremowy i mleczny. Owoce powoli gasną i stapiają się ze skórą, ale ich słono-słodki charakter jest wyczuwalny nawet przy końcu opowieści.
Trzeba uczciwie powiedzieć, że Muse de Rochas nie jest czymś nowym. Jest to zapach wtórny, wtapiający się w szeroki nurt owocowo-orientalny, ale jednocześnie jest świetnie skomponowany. Jakość samych perfum, wspaniałe przejścia między akordami i przede wszystkim przyjemność jaką daje wąchanie… to jest przecież najważniejsze.
Nuty: banany, pomarańcze, brzoskwinie, bergamotka, mango, białe kwiaty, cynamon, wanilia, drewno sandałowe, styraks, ambra, piżmo
Rok powstania: 2011
Twórca: Jean-Michel Duriez
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana jeszcze niedostępna w Polsce; 30, 50 i 100 mL
Trwałość: cały dzień
Fot. nr 1 z blogcdn.com
Fot. nr 2 z theessentialist.blogspot.com
Fot. nr 3 z calories-nutrition.buddyslim.com