29 września 2011

Mona di Orio Vanille — rozgrzany rum i płonący galeon

Kolejną część przygód z zapachami Mony di Orio rozpoczynam od Vanille, zapachu inspirowanego statkiem załadowanym pachnącymi kosztownościami na Oceanie Indyjskim. To aromat beczek rumu, soczystych pomarańczy, nasion wanilii, upojnego ylangu i ton goździków. Brzmi znajomo? Tak, tak samo miała pachnieć Havana Vanille, więc konfrontacji pomiędzy dwoma kompozycjami nie sposób sobie odmówić. Czytaj dalej…

Suchy początek Vanille nie jest słodki. Pali alkoholową nutą rumu w gardło i suszy rozgryzionym goździkiem. Czasami aż brakuje tchu, żeby z tej patelni się pozbierać. A wszystko zdaje się tu dodatkowo wyprażone, pozbawione kropli wody, którą zastąpił trunek ze starych drewnianych beczek. Obraz wydaje się niemal otarty o temperaturę samozapłonu. Już gdzieniegdzie zdają się ulatywać pierwsze smugi dymu, już rum zaczyna bulgotać, a przyprawy się zwęglać. I wtedy wreszcie przychodzi odsiecz. Tłusta wanilia łagodzi ogniska zapalne, a lekko słodkie płatki kwiatów wygładzają ostrości. Lecz nie na tyle, żeby kompozycja nabrała frywolnych ram.

Nawet wtedy Vanille nie da się porównać do znanych puchatych kompozycji z Vanitas, Un Bois Vanille, czy Havana Vanille na czele. To zapach wytrawny, pozbawiony przytulaśnych konotacji piżma czy stert kwiatów. Znacznie szybciej polubią go amatorzy Wody o Podwójnej Twarzy Diptyque.

Potwierdzeniem tych słów niech będzie baza. Drzewna, znowu ciemna i żywiczna. To drewno gwajakowe w swojej pierwotnej, najtrudniejszej postaci. Owszem, w końcówce Vanille wciąż kołacze tłustawy absolut wanilii, ale klimat kompozycji utrzymany jest w okolicach zwęglanego gwajaku.

Powiedziałbym, że perfumy te przypominają faktycznie wyprawę statku ze Wschodu do Europy. Najpierw są więc skrzynie w ładowni wyprażane afrykańskim słońcem. Później jest uroczysty wyładunek w porcie. W nocy pusty statek pada ofiarą podpalenia i w jęzorach ognia ulatuje do nieba. Proste, ścisłe, choć pewnie pozbawione zadęcia porównanie.

Dla fanów gwajaku to obowiązkowa kompozycja do poznania.

Nuty: pomarańcza, goździki, petit grain, rum, wetiwer, ylang ylang, drewno sandałowe, drewno gwajakowe, wanilia, ambra, bób tonka
Rok powstania: 2011
Twórca: Mona di Orio
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy 650 zł w perfumerii GaliLu
Trwałość: bardzo dobra; około 8 godzin

Fot. nr 1 z fragrantica.net
Fot. nr 2 z static2.aintitcool.com
Fot. nr 3 z us.123rf.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
13 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
JAROSLAV
13 lat temu

opis + zdjęcia zadziałały na moją wyobrażnię:)
wanilia oraz ambra to moje ukochane składniki,
i nie przejdę obojętnie także koło tego zapachu:)
wanilia ,rum,goździki,ambra to naprawdę musi być coś!
słodki, a jednak z zadziorem!to lubię najbardziej:)
Marcinie obiecaj że z serii Les Nombres nie ominiesz wetiwera,już nie wspominając o OUD:)
pzdr

Beata
Beata
13 lat temu

Nie znam tych perfum (jeszcze), ale za taką cenę pewnie można znaleźć kilka lepszych pozycji. Eau Duelle, Havanna Vanille, UbV są przecież niemal o połowę tańsze. Biorąc pod uwagę "poprzednią" renomę Mony di Orio to raczej sukcesu jej nie wróżę. Na początku powinna zacząć od niższego pułapu cenowego i najwyżej po jakimś czasie podnieść ceny.

Marcin Budzyk
13 lat temu

*Jarku, Beato. Zapach jest niesamowity. Zupełnie nie da się porównać serii Les Nombres d'Or z klasyczną linią. Łączy je chyba tylko fakt użycia dobrych jakościowo składników i to, że Mona przepada za ciężkimi, żywicznymi ingrediencjami. Stara kolekcja była retro, czysto kobieca. Tutaj jest więcej życia i zapachy LNdO nie przypominają eksponatów z muzeum.

Co do ceny to uważam też, że jest ciut za wysoka. No, ale Mona się ceni. Na szczęście pachnidła (te, które znam do teraz) są świetne jakościowo. No i jest to 100 mL.

JAROSLAV
13 lat temu

dokładnie się zgadzam.świetna jakość musi kosztować,nie ma innej opcji:)

Marcin Budzyk
13 lat temu

*Jarku. Przyznam, że jednak z cenami mam pewien problem. Bo przecież zapachy L'Artisana, Comme des Garcons są też świetnie jakościowo, a nie kosztują tylu pieniędzy.

Można bronić Monę i mówić, że jakość kosztuje. Można ganić, bo u innych jakość kosztuje mniej. Jestem na rozdrożu…

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

to musi być piękny zapach…

Marcin Budzyk
13 lat temu

*Anonimowa. Jest na pewno niezwykły.

*Jarku. Postaram się całą serię Les Nombres d'Or opisać, ale mam tyle materiałów do testów, że nie wiem, czy dam radę szybko się z tym uporać. 🙂

JAROSLAV
13 lat temu

dasz radę.wierzę w ciebie:)

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

Niech mi ktoś powie to zapach damski czy męski? bo nigdzie tego nie znalazłam

Marcin Budzyk
12 lat temu

* Zapachy Mony di Orio mają trafiać do ludzi niezależnie od płci.

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

Panie Marcinie, dostałam próbkę tego zapachu i wąchałam go na mojej skórze – zapach niebanalny, urzekający, słodkawo-cierpki, z pazurem, wytkwintny do tego stopnia, że po nim żaden inny mi się już nie podoba…no i jeszcze może jeden też Mony "Cuir" równie ciekawy, trudny, powłuczysty i urzekający a nawet uzależniający(też go nosiłam na swojej skórze…ale "Vanille" zdecydowanie zawojowała moim nosem, duszą i ciałem i nie chce go zostawić. Jedynie odstraszająca jest cena bo za 100ml trzeba zapłacić 650,- w Galilu. To boli. Myślę, że dobrym pomysłem na Pana blogu byłoby wprowadzenie kategorii "bestselery z marek niszowych" – najlepsze z najlepszych (wiem o gustach się nie dyskutuje), nie tuzinkowe i nie z sieciówek oraz ich tańsze odpowiedniki też niszowe, bo wtedy coś możnaby dla "małego"(w sensie portfela) śmiertelnika wybrać. Proszę o tym pomyśleć, czy Pan by się podjął takiego wyzwania, ale jestem pewna że dałby Pan sobie świetnie radę. Trzymam kciuki. Pozdrawiam Joanna

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

Naprawdę fajnie jest sobie siedzieć i pachnieć jak płonący statek kupiecki. 😀

Po wycieczce do Galilu ten najbardziej zapamiętałam – ale być może to jeszcze takie niewyrobienie laika 😀

Pozdrawiam
Maria M.

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Teraz zapachy Les Nombres d'Or mają nową szatę graficzną. Czy miał Pan okazję porównać opisywany zapach z tym w nowym flakoniku? Pamiętam, że gdy wąchałam kiedyś, zupełnie mnie wcięło, a w nowym czuję dużo więcej pomarańczy. Nie wiem czy to mój wymysł, czy zmieniano coś przy zapachu. Ponieważ planowałam kupić, chciałabym przeczytać opinię fachowca 🙂 Pozdrawiam. Kaśka K.