Po miesięcznej przerwie wracam do tematu liczi w perfumach (część pierwsza znajduje się tutaj KLIK), a właściwie dokańczam go i wyprowadzam na grunt zapachowej niszy. Ale nawet tutaj nie ma go zbyt dużo, więc dzisiejszy wpis do długich też należeć nie będzie. Na dobrą sprawę silne, wyraźne liczi udało mi się znaleźć w dwóch propozycjach z tego segmentu. Oczywiście, jeśli znacie jakieś inne to bardzo wdzięczny będę za informację w komentarzu. Świat perfum jest bogaty i raczej jedna osoba objąć go nie zdoła nigdy. Zresztą samo liczi to tak…
Zacznę od różanej Manakary. To liczi w wersji cukierkowej, pudrowej i do bólu różowej. Siła tej ingrediencji jest tu tak duża, że perfumy Indult bezkonkurencyjnie uzyskują miano „Liczi No.1”. Zresztą czy to dziwne biorąc pod uwagę ich nazwę? Manakara to miasto na wschodnim wybrzeżu Madagaskaru, które znane jest wielkich plantacji tytułowej rośliny. Do tego wszystkiego dołóżmy fakt, że twórcą tego zapachu jest sam Francis Kurkdjian, jeden z najbardziej utalentowanych perfumiarzy współczesnych czasów. To pewnie dlatego mikstura Indult ma tak bezkompromisowy charakter. Dla mnie przypomina uderzenie maczugą w głowę, ale dla fanów tej nuty będzie do istne Eldorado. Liczi, liczi i jeszcze raz liczi.
Drugim zapachem z dominującym zapachem liczi jest Lychee Mousse cukierniczej marki Payard. Od testów tego zapachu mija już trzeci rok, a ja wciąż mam go wyraźnie zapisanego w pamięci. Z założenia ta kompozycja miała wyrazić woń białej czekolady (dwie pozostałe to mleczna i gorzka). Prawda jest jednak taka, że udział kakaowych ingrediencji i mleka jest tu iluzoryczny. Za to liczi rozpasło się ponad przyzwoitość. Na dodatek zostało podkręcone różą i maliną. Początek przypomina zapach mocno schłodzonego soku malinowego, później dopiero zaczyna się kwaśna i słodka nuta owocu głównego, a jeszcze dalej doczekujemy upragnionego powidoku białej czekolady. Mnie się Lychee Mousse nie podoba, ale uważam, że mówiąc o liczi trzeba o nim wspomnieć.
Na dobrą sprawę liczi można też wyczuć w figowym Index Fresh Apricot, lecz tylko na początku. To liczi słodkie, dojrzałe i pozbawione w dużej mierze kwaśnych elementów. Trwa krótko i jest dość delikatne.
Według informacji producentów liczi występuje też w tych kompozycjach:
– Comme des Garcons Rhubarb (według mnie może mieć spory udział w kreowaniu kwaśnych nut, choć samo w sobie nie jest bardzo wyczuwalne);
– Divine L’homme sage (nie czuję liczi ani trochę)
– L’Artisan Dzongkha (j.w.)
– Histoires de Parfums Mata Hari (j.w.)
– Parfums MDCI Rose de Siwa (nie znam)
– Carla Fracci Medea (nie znam)
Dla kogo więc zapach tego składnika? Według mnie tylko dla miłośników owoców, których znudziły masowe papki serwowane w perfumeriach sieciowych. Piękne, naturalne liczi trudno znaleźć, więc polecam testy. Gdybym sam miał wybrać dwa najciekawsze zapachy z tych, które zaprezentowałem to stawiam na Indult Manakara oraz Masaki Matsushima Masaki/Masaki.
Fot. nr 1 z imagekind.com (autor Petra Damey).
Fot. nr 2 z bakeinparis.blogspot.com
Fot. nr 3 z bakeinparis.blogspot.com
Fot. nr 4 z fragrantica.blox.pl
Fot. nr 5 z findartamerica.com (autor Dennis Jennison)