„Witam Marcinie,
nie tak dawno – kilka postów temu na „nie muzycznej…”udzieliłeś swoistej porady przy wyborze perfum dla pewnej dziewczyny. Bardzo bym Cię prosił o to samo…
Od kilku lat szukam zapachu dla siebie. Mam wąsko sprecyzowany rodzaj zapachu, którego,
Chodzi mi o zapach pieprzowy, jak najbardziej przyprawowy – drzewny, ostry, maksymalnie kręcący w nozdrzach;-)
Najbliższy dotychczas moim poszukiwaniom okazał się VILLORESI i jego Piper Nigrum a także otwarcia zapachów Azzaro PH czy Dupont Passenger.
Jakbyś znalazł Marcinie czas, proszę o krótkiego maila z jakimis Twoimi typami.
pozdrawiam serdecznie,
Dominik.„
Pozwolę sobie najpierw trochę o samym składniku jako takim. Twój mail to dobra okazja do tego.
Większość badaczy uważa, że czarny pieprz (łac. Piper Nigrum) pochodzi z Indii, ale tak naprawdę początkowa historia tej rośliny pokryta jest czarną plamą. W niektórych publikacjach znalazłem informacje, że ciemne ziarna wywodzą się z Indonezji, jeszcze inne mówią o Sri Lance lub Wietnamie. Dla porządku przyjmijmy, że chodzi o Azję Płd-Wsch. Na zdjęciu obok przedstawiona jest plantacja z indyjskiego stanu Kerala. Widać na nim, że czarny pieprz należy do roślin pnących. Kiedy spojrzymy na jego liście zobaczymy charakterystyczny sercowaty kształt. To z jego powodu jagody pieprzu były uważane za silny afrodyzjak. Poza tym w medycynie chińskiej wciąż jest znanym remedium wzmacniającym. Dioskurides wymienia go jako środek leczący epilepsję i choroby układu nerwowego. W czasach Odrodzenia był z kolei stosowany jako substancja pobudzająca. Dziś wiemy, że czarny pieprz nie przedstawia żadnych wartości jako lekarstwo (poza pieprzem długokłosym, który rozszerza oskrzela). Pachnie jednak wybornie.
Tematem dzisiejszego wpisu będą same jagody. Na początku trzeba napisać, że podczas dojrzewania zmieniają swoją barwę. Najpierw są zielone, później czerwony, żółte i na samym końcu czarne. Olejki pieprzowe uzyskujemy z różnych form.
Olejek z czarnego pieprzu powstaje z jagód zielonych, a więc najmniej dojrzałych. Są one suszone (dopiero wtedy stają się czarne) i destylowane w formie znanych nam ziaren.Olejek z białego pieprzu powstaje z jagód mocno dojrzałych, które są moczone najpierw w solance celem usunięcia części owocni. I dalej klasycznie destylowane.
Fanom perfum znany jest też tak zwany olejek z różowego lub czerwonego pieprz. Jest on uzyskiwany z zupełnie innej rośliny, choć zapach ma w gruncie rzeczy podobny. Trochę mniej ostry, a bardziej rześki i słodki.
Zarówno olejek z białego pieprzu, jak i czarnego mają mocno drzewny, ostry i świeży zapach. W kuchni należy pamiętać, żeby mielić ziarna bezpośrednio przed spożyciem, ponieważ wonne molekuły bardzo szybko ulatują ze sproszkowanej formy.
Wśród pachnących cząstek najważniejsze są cykliczne terpeny i seskwiterpeny. Nie będę was zanudzał chemiczną specyfikacją, bo nie ma to żadnego celu. W skład olejków pieprzowych nie wchodzą żadne wybitnie niespotykane molekuły. Większość składników możemy znaleźć w olejkach iglastych, cytrusowych i jałowcowym.
I teraz perfumy…
Marc Jacobs Bang. Pieprz wygładzony, tylko trochę ostry, ale czysty. Dobry jeśli szukamy pieprzu bez dodatków i raczej w wersji „light”.
Le Labo Poivre 23. Chyba najlepszy pieprz, jaki powstał na naszej planecie. Ostry, świdrujący, bardziej zimny i metaliczny niż ten Villoresiego.
Lorenzo Villoresi Piper Nigrum. Trochę ziołowy, mocno pieprzowy, ale dla mnie ciut zbyt duszący. W charakterystycznym dla tego perfumiarza stylu.
Satellite Padparadscha. To pieprz drzewny, ostry i kłujący w nos. Cały czas unosi się w powietrzu wraz z cedrowymi drzazgami. W tych rejonach kręcą się też pieprzowe: L’Artisan Navegar i Farmacia SS Annunziata Isos.
Armani Prive Bois d’Encens. Pieprz krystaliczny w otoczeniu kadzidlanych smug. Piękny, ostry, bardzo drogi. I szybko się nudzi. Jest po prostu zbyt zrobiony na kant, zbyt dobry (że tak powiem).
Hermes Poivre Samarcande. To wersja srebrzysta, zimna, trochę zielona. Przypomina zapach pieprzu rozsypanego na porannej rosie.
Comme des Garcons Laurel. Liść laurowy, suche deski i dużo pieprzu. Klimatycznie zbliżony do Padparadscha.
Penhaligon’s Opus 1870. Lekko wysłodzony, trochę owocowy i różany, ale wciąż czarny pieprz. Świdruje w nosie głównie na początku, później stapia się ze skórą.
Andree Putman Preparation Parfumee. Pieprz na lato. Świeży, drzewny. I o dziwno pieprzowy przez cały trwania na skórze.
Nie pamiętam natomiast jak pachnie L’Artisan Poivre Piquant.
Jeśli jednak mam być szczery to dla Ciebie nie widzę innego pachnidła niż Le Labo Poivre 23. Zapach jest wybitnie trudno dostępny, ale dla chcącego nic trudnego. 🙂
Fot. nr 1 z alejakobiet.pl
Fot. nr 2 z 1000rad.pl
Fot. nr 3 z pukkaherbs.com
Fot. nr 4 z butterflyworld.com