7 grudnia 2011

Rihanna Reb’l Fleur — zapach kremowej skóry

Rihanna Reb’l Fleur.

Zmysłowy, słodki i zapadający w pamięć. Taki opis towarzyszy pierwszym perfumom Rihanny. I nie oszukujmy się – ten zlepek słów jest beznadziejny.

Prawie zniechęcił mnie do globalnych testów Reb’l Fleur, ale zaciągnąwszy całą swoją wolę zmusiłem się do skosztowania. Już na wstępie napiszę, że tragedii nie znalazłem. Dwie perfumiarki, które sprawowały pieczę nad zapachowym dziełem Rihanny pokazały, że znają się na rzeczy, choć jednocześnie musimy być świadomi, kto jest targetem tej kompozycji. Nie jest nim na pewno fan niszy, ale kilka dni spędzonych z tym zapachem nasunęło mi jedno cenne spostrzeżenie. Gdyby zapachy gwiazd podążyły drogą Reb’l Fleur to w ciągu kilku lat wyrosłoby nam pokolenie młodych kobiet ze znacznie bogatszą świadomością węchową niż dzisiaj. Może to infantylne przekonanie, ale odbieram zapach Rihanny jako wyróżniające się perfumy na niższej półce. Tak jak Beyonce Heat, klasyka Halle Berry i kilka innych. Różnica jest taka, że Reb’l Fleur operuje na mega masowych, ulepnych i nierokujących żadnych szans nutach (w przeciwieństwie do drzewnego Heat, czy kwiatowego Wild Pearl Naomi Campbell) i, o dziwo, wyprowadza je z obszarów olfaktorycznego koszmaru.

Jak więc pachnie koronna kompozycja Rihanny? Owszem jest owocowa, kwiatkowa wręcz, ale w sposób innych od tego, co zwykliśmy tak nazywać. Od początku kompozycja jest przełamana… Czytaj dalej… zawiesistą nutą mleczka kokosowego. Sporo tu cukrów, ale też nieco ostrzejszych, lekko drzewnych elementów, którym bliżej do twardej skorupy i woni kokosów wyczuwalnej przed ich otwarciem. Przy tym wszystkim brzmi to naturalnie i nie przypomina taniej chemii.

Zaraz po aplikacji jesteśmy bombardowani kwaśnymi, jeszcze niedojrzałymi owocami. Mieszanka nie jest traumatyczna, choć szczytem perfumeryjnej finezji też jej nie określę. Na tle kokosów prezentuje się zdecydowanie lepiej niż wyłowiona solo. Nie trwa długo. Reb’l Fleur traci te cierpkie niemal akordy po kilkudziesięciu minutach. Chwilę po nich trwa niemal sterylny biały orzech, ale po następnych minutach wchodzą na scenę kwiaty. W końcu. To znowu ciekawie zmieszana mikstura, która tworzy akord oleisty, naturalistyczny wręcz, otarty o niszowe niuanse. Stawiam, że spory udział ma tu fiołek. Między sercem a bazą wybrzmiewa w czystszej, bardziej samodzielnej postaci. No i baza. Ta trochę jest chemiczna, ale nie bardziej niż klasyczne pachnidła z tej półki. Jest trochę wyostrzona, ale ogólnie trzyma się ciepłych i kremowych klimatów. To znana mieszanka paczuli, ambry i piżma. Przypomina skórę Rihanny.

Nuty: porzeczka, śliwka, brzoskwinia, hibiskus, fiołek, tuberoza, kokos, wanilia, ambra, paczula, piżmo
Rok powstania: 2011
Twórca: Caroline Sabas, Marypierre Julien
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 50 i 100 mL wraz z balsamem do ciała; za 100 mL zapłacimy około 150 zł
Trwałość: dobra, około 7-8 godzin

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

Fatalne że na nie muzycznej są takie posty, fatalne brak wartościowych opisów, wartościowych produktów .
myślałam ze znajdę tu coś niszowego, a tu same escady i rihanny

Martyna
13 lat temu

dlaczego "anonimowy" nie podpiszesz się pod swoim postem? jakbym chciała skrytykować bloga (nie wszystkie wpisy muszą mnie przecież zachwycać)to podpisałabym się pod nim – nie wstydzę się tego, co myślę. drażni mnie przeokrutnie głupawe krytykanctwo. Perfumy to perfumy, zapach to zapach. Nawet gdyby miałby się tu pojawić wpis o Pani Walewskiej to też miałby rację bytu – bo to blog o perfumach – nie tylko niszowych, nie tylko wysokopółkowych.

Co do Reb'l Fleur niestety na mojej skórze mało kremowy a bardzo plastikowy, w zasadzie sfermentowane kwiecie podlane syntetycznym kokoskiem. Specyfika mojej skóry. A szkoda…

on_kolorowanka
13 lat temu

przyczepiłbym się do nieporęczności flakonu, która nie została zauważona pewnie dlatego, że do testów używane były próbki;)I tak lubię najbardziej klasyczną Kate Moss

Marcin Budzyk
13 lat temu

* Anonimie Drogi. Ja tu łańcuchami nikogo nie trzymam. Polskich blogów o perfumach jest tak dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie…

* Martyno. Zauważyłem, że te średnio i niskopółkowe perfumy na sporej licznie ludzi się kwaszą i psują. Na mojej nie chcą zapachnieć Mexxy na przykład, ale nie tylko. Rihannie udało się trafić do mnie, więc postanowiłem napisać recenzję.

* On_kolorowanka. Miałem przyjemność też z flakonem i oprócz nieporęczności zarzuciłbym tandetne wykończenie, ale że zapach mnie się spodobał to nie chciałem już o tym pisać. 🙂 A Kate Moss też będzie. Niebawem.

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

bardzo dobry zapach. slodki, ale nieduszacy.