Guerlain La Petite Robe Noire znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Mroczna, dymna i krwista słodycz. Ale zanim o niej, parę słów o historii „Małej Czarnej”. Może nie takiej długiej. Lecz burzliwej.
W 2009 roku Guerlain pokazał światu pierwszą wersję La Petite Robe Noir. Był wtedy styczeń lub luty. Nie pamiętam. Zapach nie był powszechnie dostępny. Można było go kupić wyłącznie w butikach tej marki (czyli nie w Polsce). Za ekskluzywnym sposobem dystrybucji poszedł niszowy charakter perfum: były waniliowe, migdałowe, bardzo słodkie i osadzone w mocnych ramach gourmand. Ach, szkoda, że nie znam tej wersji. Szkoda tym większa, że pachnidło zbierało bardzo różnorodne oceny: od przekleństw po poematy gloryfikujące. Twórczynią tej wariacji była Delphine Jelk – nieznana w sumie perfumiarz, dla której był to wielki debiut.
Dwa lata później na rynku pojawiły się perfumy La Petite Robe Noire 2.Te z kolei były bardziej kwiatowe, mniej niszowe. Głównym bohaterem była w nich pianka marshmallow i kwiat pomarańczy. Co ciekawe, „Dwójkę” zamieszał już naczelny nos Guerlain – Thierry Wasser. Odnoszę wrażenie, że nie powtórzyła sukcesu pierwowzoru. Była znacznie łatwiejsza.
Nagle, pod koniec 2011 roku, Guerlain wycofał oba zapachy ze swojej linii butikowej i obwieścił wprowadzenie klasycznej wersji do oferty ogólnodostępnej. Według portalu Fragrantica.com wersja 2009 została poddana delikatnym zmianom. Podjął się ich oczywiście Thierry Wasser, ale zakres modyfikacji jest dla mnie tajemnicą. Na pewno lifting dotknął widzialnych szczegółów: zmienił się wzór sukienki, papierowy kartonik i pojemności – teraz są dostępne butelki 30, 50 i 75-cio mL-owe.
Jeśli zaś chodzi o wnętrze… La Petit Robe Noir to kolejny genialny zapach Guerlain po serii wpadek w pierwszej dekadzie XXI wieku. Najważniejsze jest jednak to, że Mała Czarna przenosi nas w inny świat, w uniwersum ambitnego luksusu i silnych emocji. To upiornie słodki, krwisty i dymny zapach. Piękny! Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dano mi przed nos dzban malin Balladyny. Znacie jego historię? Któż nie zna. I tu nie chodzi tylko o zapach. W La Petite Robe Noire czuć wibrujące emocje, oczekiwanie, ambicję. Skondensowane składniki są wszędzie. Jednocześnie nie przytłaczają.
Początek jest czarny i czerwony. Nie czuć tu oddzielonych wiśni, porzeczek czy róży. Całość stapia się ze sobą idealnie. Tworzy jedno wrażenie. Jednocześnie jest bardzo słodko. Słodycz to w niszowym, trudnym wydaniu. Otoczony lukrecją i anyżem cukier nie spodoba się wielu wąchającym. To naprawdę wyszukany, trudny akord. Wyraźny migdałowy sznyt nasuwa niebezpieczne skojarzenia z szokującym, choć porywającym Guerlain Tonka Imperiale.
A później Mała Czarna zaczyna dymić, wydzielać kłęby seksownych smug. To frapujące uczucie, bo w składzie nie ma drew, żywic, kadzideł. Jest za to herbata i bób tonka. Śmiem przypuszczać, że to one odpowiadają ze te mroczne woale. Kto zna wycofaną już Tea for Two, będzie wiedział, o czym mówię. La Petit Robe Noir w dalszych aktach swojej sztuki ma też gorącą różę. Słodką. Ciężką. Cynamonową wręcz. I zatopioną w sporym kieliszku wanilii. Ta waniliowa baza przypomina mi, choć nie wiem dlaczego, genialne końce Shalimar. A królowa kwiatów też nie jest zwykła. Użyto jej najbardziej szlachetnej postaci – legendarnej odmiany z Ta’if.
Nuty: lukrecja, anyż, wiśnie, porzeczki, róża, bergamota, migdały, bób tonka, herbata, paczula, irys, wanilia
Rok powstania: 2012
Twórca: Thierry Wasser
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 30, 50 i 75 mL0ów
Trwałość: rewelacyjna, ponad 10 godzin
Wszystkie zdjęcia z mat. producenta.