Czasami marki sygnowane logo wielkich projektantów przechodzą z mainstremu do niszy lub na odwrót. Sytuacja tego typu dotyczyła np. perfum Balmain (zanim je wycofano).
Podobna rzecz miała miejsce z firmą Jacques Fath. W latach 40. i 50. projektant ten był wielkim mistrzem haute couture, najważniejszym konkurentem Diora, mistrzem Valentino i Huberta de Givenchy. Pod koniec lat 40. rozpoczął kreację perfum – z wielkim klasykiem Iris Gris na czele. Później (od lat 70. do 1995 roku) licencję na zapachy przejął L’oreal (Lancome, Armani, Viktor&Rolf), a obecnie ma ją Panouge (który tworzy też perfumy Masaki Matsushima czy Isabey). I perfumy Jacques Fath Velours Boise należą właśnie do niszowej linii Fath’s Essentials.
Ich kanwą jest drewno gwajakowe w słodkiej, ciepłej i kremowej formie. Pojawia się też charakterystyczny, dymny zawijas, który nawiązuje do nadpalanych, dębowych beczek po whisky. Zresztą naturalny absolut whisky jest jednym z głównych składników tej kompozycji. Otrzymano go w wyniku ekstrakcji nadkrytycznym dwutlenkiem węgla.
Generalnie rzecz ujmując perfumy te można porównać do Bentley for Men czy Amen Pure Malt (jeśli mówimy o tych bardziej znanych) a z niszy do Nasomatto Baraonda czy Eau d’Italie Bois d’Ombrie. Oczywiście, mówię o ogólnym klimacie, ponieważ Jacques Fath Velours Boise jest połączeniem przede wszystkim whisky i drewna gwajakowego. I ten motyw trwa od początku do końca. Zmieniają się inni bohaterowie.
Na starcie doświadczymy nieco ziół w formie nie tyle zasuszonej, ale bardziej absyntu z cukrem. Później pojawiają się tony nieśmiertelnika, które z kolei kołaczą o klimat jabłkowego tytoniu a’la Pohadka. W bazie z kolei to drewno gwajakowe wychodzi na pierwszy plan, ale w formie nie czystego olejku (jak było w Bajkalskiej Skórze), ale bardziej w stylu ciepłego, rozkosznie kremowego akordu znanego z Micallef Gaiac.
Opinia końcowa o Jacques Fath Velours Boise
Te perfumy są bardzo, bardzo w moim stylu. I podobają mi się prywatnie w stopniu największym ze wszystkich kompozycji Jacques Fath. Pamiętam, jak powąchałem je pierwszy raz w Mediolanie. To było coś, co utkwiło mi w głowie na długo. Stąd ich obecność w Impressium.
Teoretycznie to uniseks, ale kobietom polecam tylko wtedy, jeśli lubią klimaty Gaiac, Bois d’Ombrie, Frapin 1697 czy Baraonda.
Niewątpliwą zaletą serii Fath’s Essentials jest to, że są to czyste ekstrakty perfum dostępne również w małych flakonikach 15 mL-owych. I nie są to travel-spray’e a prawdziwe flakony – takie jak 50 i 100 mL. Wspominam o tym, bo to rzadkość w świecie perfum.