Kiedyś Parfumerie Generale było jedną z moich ulubionych marek. Kto zna początki, ten wie, że oprócz klasycznej kolekcji istniała bardzo ciekawa linia prywatna (to były lata – jeśli dobrze pamiętam – 2004-2016).
(tytułem pewnego wyjaśnienia dodam, że jak się zaczną pojawiać nowości w perfumeriach selektywnych, to perfum z Impressium będzie na blogu znacznie mniej, ale na chwilę obecną po prostu już wszystko opisałem)
Niestety, w mojej perfumerii nie zdążyła się pojawić, ponieważ została wycofana. Część z Was może pamiętać jedynie kilka flakonów Cedre Sandaraque, które pojawiły się na Piotrkowskiej, ale i to na moment. Do dziś dnia uważam, że to był jeden z najciekawszych zapachów kadzidlano-żywicznych, jakie wąchałem w życiu. Dziś jednak nie o nim. W tej luksusowej serii znalazło się bowiem miejsce dla kompozycji Parfumerie Generale Un Crime Exotique, która właśnie powraca do oferty.
I co tu dużo mówić – na tle ostatnich nowości tej firmy i tego perfumiarza wypada kapitalnie. To jest powiew dawnej świetności tej marki, którą mogliśmy podziwiać w takich kompozycjach jak Isparta czy Cuir Venenum.
Mamy tutaj mnóstwo imbiru, cynamonu, które stanowią mocne otwarcie. Można je łatwo skojarzyć z początkiem Tabac Rouge, ale w przypadku Un Crime Exotique jest „silniej”, „bardziej”, „wyraźniej”. Czasami można odnieść wrażenie, że imbir osiąga temperaturę zapłonu. Innym razem wydaje z siebie więcej iskier i ma kręcące w nosie brzmienie. To jest jednak tylko pierwsza scena.
Po niej wszystko staje się bardziej krągłe, wręcz lepkie niczym zastygający na pierniku lukier. To jest faza, która jest dumą tej kompozycji, ponieważ żywo wnosi tony piernikowe. Mamy tutaj mocarny ładunek słodyczy, ale jest to słodycz pochodząca od przypraw, a nie od typowych elementów smakowitych (typu toffi, karmel, kawa, mleko…). To sprawia, że perfumy te na pewno nie są dla każdego i na pewno wiele osób ich „nie przeżyje”. Na takiej samej zasadzie, jak Kenzo Jungle i goździk jest „nie do przejścia” dla sporej liczby pań.
Do tego trzeba dodać, że nieco później (późne serce) wchodzimy w obszary esencji herbacianej z dużą dozą miodu i skondensowanej bergamotki. Dla mnie to efekt wylania naparu herbaty na rozgrzaną płytę, na której dopiekają się różne przyprawy. I dopiero na tym etapie można dopatrzeć się w Un Crime Exotique elementów karmelowych, słodko-gorzkich. Czuć, że zaczyna się tam wytrącać odrobinę węgla.
We wczesnej bazie, choć nie ma tej nuty oficjalnie podanej, bardzo wyraźnie czuć coś kakaowego, w wytrawnej, drzewnej formie. Równolegle do tego gra bardziej klasyczna słodycz, lecz z przemyconym piernikowym brzmieniem.
W miarę upływu czasu zostaje drzewny, ciepły ślad. Co ciekawe, jeśli porównamy wczesnej serce z najgłębszą bazą, to okaże się, że łączy je wspólny, nieco drzewno-żywiczny, choć niestandardowy ton. Zakładam, że to akord zbudowany na żywicy elemi, który jest nie tylko zwieńczeniem perfum, ale też fundamentem dla tonów wcześniejszych.
Opinia końcowa o perfumach Parfumerie Generale Un Crime Exotique
Twórca marki Parfumerie Generale, Pierre Guillaume, niegdyś tworzył zapachy wybitne. Później różnie z tym bywało, ale Un Crime Exotique to powiew dawnej świetności. Wspaniała, zapierające dech kompozycja, a jednocześnie zapach z dużą dozą olfaktorycznej magii (czasami wiedźmowatej, ale jednak magii).