Wartościowa klasyka w nowoczesnym i przyjaznym wydaniu
Tom Ford Beau de Jour nie jest wariacją z XXI wieku i nie podąża śladami Ombre Leather czy Metallique. Tutaj cofamy się do korzeni sztuki perfumeryjnej i do klasycznego akordu fougere (zwanego paprociowym). W tym wypadku nie dzieje się to, co często z szyprem. Producenci bowiem nazywają zapachy „nowym szyprem”, a w rzeczywistości (w praktyce, po powąchaniu) nie mają niczego wspólnego z tą grupą zapachową. Zresztą to dotyczy też fougere – w obecnych czasach wiele firm nadużywa tego pojęcia.
Z tym większą radością mogę zaanonsować, że Beau de Jour to fougere z krwi i kości. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że jest pierwsza premiera tego gatunku od czasów Lalique L’Insoumis (mówię o perfumach dostępnych powszechnie w polskich sklepach) i najciekawsza od czasów Dunhill Icon i Moschino Forever.
Kto jednak myśli, że to skostniały i martwy przedstawiciel muzealnego fougere, jest w błędzie. To kolejny zapach Forda, który żyje i zbiera z każdą sekundą dodatkowe punty. Ścisły początek ma trudny. Dominuje w nim skoncentrowana lawenda i krople żołądkowe – to jest pierwszy „niuch” od razu po aplikacji. Dosłownie po chwili, jak żywa, rozkwita nuta miażdżonych listków bazylii. Dopiero w trzeciej scenie Beau Jour zaczyna prezentować klasyczną nutę głowy, w której poczujemy akord paprociowy. Jednak nawet tutaj wszystko jest złożone i przypomina kalejdoskop. Zioła mają różne odcienie. Pojawia się kropla zakurzonego geranium. Jest też paczula w szerokim spektrum: od zielonej i chłodnej po ziemistą i grobową.
Co najciekawsze – Tom Ford Beau de Jour to jedne z nielicznych perfum na rynku, w których możemy nazwać i naprawdę poczuć wiele deklarowanych nut. Mamy zatem rozmaryn, bazylię, lawendą, paczulą, mech dębowy, geranium. Rzadko się zdarza, aby w jednych perfumach można było w ciemno znaleźć tyle naturalnych składników w czystej postaci.
Trzeba też koniecznie napisać, że od Beau de Jour bije taka naturalna szlachetność, jaką znalazłem w kompozycjach marki Nicolai. Czuć, że genialna ręka perfumiarza połączyła te wszystkie naturalne ingrediencje w dzieło sztuki, a dodatek substancji syntetycznych tylko nadał im wyrazu i niezwykłości.
O wartości kompozycji niech świadczy też to, że zręcznie wpleciono tu wątki klasycznego szypru, a przy tym uniknięto wprowadzenia najbardziej trywialnych nut współczesnej męskiej perfumerii: ulepowatej słodyczy, zakurzonych drewienek czy sportowej świeżości.
W sercu, bazie, nawet po wielu godzinach utrzymują klimat zmiennego fougere. Raz są bardziej drzewne, raz ziołowe, czasami przynoszą elementy, które występowały wiele godzin wcześniej.
Opinia końcowa o perfumach Tom Ford Beau de Jour
Przepiękne męskie perfumy o olbrzymiej wartości zapachowej. Nie jest to na pewno zapach, który zadowoli wszystkich, lecz braku charakteru nie można mu odmówić.
Kampania perfum Beau de Jour Eau de Parfum Signature
Twarzą zapachu został Joe Alwyn