Moim zdaniem to najlepsza z tegorocznych premier w Impressium
To oznacza, że Valkyrie to również najlepszy zapach Sylvaine Delacourte. Jeśli ktoś miałby poznać tylko jedną pozycję tej marki, to polecam właśnie te perfumy. Są bogate we wrażenia, ciepłe i niezwykłe, a przy tym szalenie rozkoszne. Kto zna L de Lolita Lempicka, od razu rozpozna twórcę tej kompozycji. To nie kto inny jak Maurice Roucel – ten sam, który razem z Sylvaine Delacourte wyczarował Guerlain Insolence, a wcześniej też Musc Ravageur.
Charakterystyczny akord waniliowy, który jest domeną tego twórcy, można porównać do grzywy lwa. Jest miękko, otacza nas miłe ciepło, ale na samym dnie czuć skórę drapieżnika. Do budowy tego wrażenia użyto na pewno piżma, przypraw i olejków drzewnych. W oficjalnym spisie nut Valkyrie nie znajdziemy ani bobu tonka, ani cynamonu, ale jestem niemal pewien ich obecności (tym bardziej, że w spisie widnieje eugenol – naturalny składnik olejku goździkowego i cynamonowego).
Początek jest zaskakująco cytrusowy. Nie są to jednak cytrusy rosnące na drzewie. To bardziej miód, który pszczoły zbierały na kwiatach limet i drzew pomarańczowych. Paradoksalnie jest to też miód bardziej drapiący niż lepki. Zresztą efekt ten nie trwa długo, ponieważ Valkyrie wchodzi w klasyczne objęcia „roucelowskie”. Wanilia pokaże smugę dymu, rzuci w nos przyprawami, puści na skórę promyk słońca. Piżmo (uparcie będę twierdził, że ono tu jest) ma postać lekko wygrzanej skóry, nieco szorstkiej, ale czystej. Jest wręcz zmysłowe i grzeszne. Samo na myśl przychodzi określenie „rubaszne”. To grzywa lwa tak z godzinę po wymyciu szamponem i wysuszeniu – już bez aromatu detergentów, ale jeszcze bez fizjologicznej zwierzęcości (albo może z jej pierwszymi znakami).
W przeciwieństwie do L de Lolita Lempicka, Valkyrie ma też wątek absyntowy, ziołowy, dodający przestrzeni. To zapewne gra galbanum, mięty i bazylii, choć żadna z tych nie jest wyczuwalna solowo, ani nie wchodzi na początkowe plany. Końcówka jest drzewna, kremowa i nieco ostra. Trochę tak jakby drzazgi sandałowca lub cedru wbić w idealnie gładkie, skórzane buty. I to właśnie ta baza stanowi kropkę nad „i”, i ostateczny dowód na wartość kompozycji.
Opinia końcowa o perfumach Sylvaine Delacourte Valkyrie
Absolutny No. 1 tej kolekcji, choć nie powinno to dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę, że twórcą kompozycji jest sam Maurice Roucel – z Sylvaine tworzą duet wyjątkowy.