Mathilde Laurent – naczelny nos marki Cartier – prezentuje kolekcję trzech letnich kompozycji inspirowanych rzekami
Idąc porządkiem alfabetycznym zacznę od perfum Cartier Allegresse, w których nutą główną miała być tuberoza. W zasadzie tak się dzieje, choć jednocześnie jest to najbardziej rozbudowana z letnich wód Cartier. Sama tuberoza też nie jest przedstawiona wprost, więc mimo że pozostaje nutą główną, to nie dominuje całej kompozycji.
Podobny zabieg zastosowano wobec innych, deklarowanych w spisie nut składników. Formalnie mamy hiacynta, petitgrain, bergamotkę i czarną porzeczkę, ale żadnej z tych ingrediencji nie poczujemy w postaci czystej i prostej do odkrycia. Jest to o tyle frapujące, że wąchając Allegresse zupełnie w ciemno, trudno wykryć z jakich akordów się składa. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz testowałem te perfumy, to określiłem je mianem trawiasto-lubczykowych z dodatkiem cytrusów. Sprowadza się to do tego, że porzeczka nie jest owocowa a hiacynt i tuberoza są odległe od klasycznej kwiatowości.
Dobry perfumiarz jest w stanie nadać białym kwiatom ciepłej, kuchennej aury (jak Jean Claude Ellena w Jour d’Hermes), więc jest to dla mnie dowód na poziom umiejętności Mathilde Laurent. Jeśli zaś chodzi o porzeczkę i hiacynta, to prawdopodobnie one tworzą akord wilgotnej trawy, trochę zduszonej w letnim ukropie. I stąd te lubczykowe-trawiaste myśli. Natomiast to wszystko sprawia, że odbiór Allegresse nie jest prosty. Zakładam, że w perfumeriach jego kariera nie będzie oszałamiająca.
To dlatego, że w praktyce Cartier Allegresse to nie jest woń świeża, soczysta, pełna życia jak Carat. Nie jest też jakoś szczególnie zmienna w czasie, ale docenić należy jej oryginalność. Trudno bowiem przyrównać ją do czegoś, co było wcześniej dostępne na rynku.
Opinia końcowa o perfumach Cartier Allegresse
Polecam testy, bo zawsze to coś nowego do odkrycia. Cieszę się, że nie jest to powielanie schematów.
Wszystkie zdjęcia i informacje oficjalne pochodzą ze strony cartier.com