Giorgio Armani potrafi czasami wyczarować coś ciekawego
I w tym wypadku do grona tych kompozycji wypada zaliczyć Terra di Gioia. To zapach dość prosty, ale jednocześnie uroczy. Wąchamy go i czujemy po prostu przyjemny aromat o naturalnym wydźwięku. Wątki główne są dwa. Pierwszy to przepięknie musujący aromat migdałowy. O tyle jest to element ciekawy, że nie pachnie jak mleko migdałowe, nie jest też do końca marcepanem. Całość jest chłodna i raczej przypomina gazowany napój marcepanowy, a nie samą pastę. Kwestia jest o tyle ujmująca, że mamy lato i taka forma wydaje się słuszna.
Drugi puzzel, nie mniej ważny, to akord kwiatowo-przyprawowy, trochę w stylu alienowskim. To kolejny plus, ponieważ jaśmin zrobiony na tę modłę zawsze jest dobrym pomysłem. Przy okazji zaznaczę, że Giorgio Armani Terra di Gioia prezentują te akordy raczej równolegle, a nie jeden po drugim. To zaś sprawia, że gra kompozycji polega na czasowym wyjściu na pierwszy plan jednego z wątków, a nie na płynnym przejściu.
Jest też trzeci element – dość niestandardowy. To nuta owocowo-żelkowa, trochę jak słodzona bubble tea z elementami cytrusów. Podoba mi się i bardzo dobrze pracuje wokół dwóch poprzednich elementów.
Nie powiem, że Terra di Gioia ma klasyczną bazę, ponieważ akord migdałowy jest wyczuwalny w swojej oryginalnej formie do końca. To samo dzieje się w jaśminem na drzewnym, nieco kaszmirowym fundamencie. Jedynie akord żelkowy nieco traci animusz i zostaje z niego coś słodko-mdłego, lecz daleki jestem od niezadowolenia.
Opinia końcowa o perfumach Giorgio Armani Terra di Gioia
Może nie jest to zapach na lipcowe upały, ale tuż po ich minięciu może okazać się przepiękną kompozycją na koniec lata. Doceniam oryginalną interpretację pozornie nudnych akordów. No i polecam testy – choć obecnie raczej porą wieczorową.