Ten rok przyniesie dla świata perfum kolejną, wymuszoną regulacjami, zmianę formuł wszystkich szyprów, w których jeszcze ostał się mech dębowy
Ja jakoś jesienią 2021 nabyłem najmniejszy flakonik Clinique Aromatics Elixir właśnie z myślą o recenzji. Nowy rok chciałem zacząć zapachem absolutnie wyjątkowym, zjawiskowym i takim, który zasługuje na miano dzieła sztuki. Natomiast powiedzmy sobie jasno już na wstępie, że kompozycja ta należy do grona klasycznych szyprów, które dzisiaj nie są rozumiane i cenione.
Otwarcie ma mocne, mszyste i paczulowe. Połączenie ostrej jak brzytwa zieleni i piwnicznej paczuli, to obraz, który dla 99,9% testujących w galeriach handlowych będzie nie do przejścia. To zresztą mało standardowe zagranie w grupie klasycznych szyprów, ponieważ z definicji szypr powinien rozpoczynać się akcentami cytrusowymi – bergamotką, petit grain, cytryną lub neroli. Aromatics Elixir zaczyna się jak gdyby od razu nutami bazy.
Kanwą współczesnej wersji jest paczula i akord mszysto-zielony. Jeśli spróbujemy wyłuskać obraz samej paczuli, to wyłoni się jej najbardziej wymagająca postać – chłodna, piwniczna, z latającym szczurem w wilgotnej krypcie. Podkreślam, że teraz mówimy tylko o paczuli. Ten wątek podobny jest do klasyków włoskiej, paczulowej niszy – Lorenzo Villoresi Patchouli czy Santa Maria Novella. Natomiast Clinique nie jest mononutowcem.
Genialnie zrekonstruowano tu wątki zielone, mszyste, które ściśle połączono z rozbudowanym akordem drewnianym. Spektrum drzewnych wrażeń jest szerokie: od kadzidła, przez suche trociny po mokrą, butwiejącą korę. Co ważne, Clinique zachowuje w tej kompozycji klasę i elegancję. To nie są perfumy brzydkie czy agresywne. Mimo dużej mocy czuć delikatną rękę perfumiarza i piękne połączenie wszystkich elementów.
Dopiero po czasie pojawi się cień róży i jaśminu, choć zdecydowanie wyraźniej czuć akord goździkowy, który pojawia się gdzieś w internetowych spisach nut, ale nie w materiałach oficjalnych. Ten goździk sprawia, że całość nabiera jeszcze bardziej historycznego charakteru. Przy spokojnym noszeniu perfum pojawia się też niuans fiołkowy, nieco pudrowy, chłodno-wytrawny. Zaznaczam jednak, że kwiaty nigdy nie stają się dominantą Aromatics Elixir. Tutaj grają rolę upiększenia dla akordu paczulowo-mszysto-drzewnego.
Czas na pewno zmienił ten zapach (na pewno jego moc, bo kiedyś to były perfumy o potężnych parametrach, a teraz „tylko” dobrych), ale nie zmienia to jego dużej wartości.
Opinia końcowa o perfumach Clinique Aromatics Elixir
To bardzo złożona, oszałamiająca kompozycja, która ze względu na mnogość nut na każdym zagra inaczej. To jednak tylko potwierdza jej szlachetność. I choć są to perfumy wyjątkowe, to na pewno nie każdy je doceni, bo czuć, że powstały pół wieku temu. W ubiegłym roku mieliśmy 50. rocznicę ich kreacji.