Być może są osoby, które pamiętają dawną ambrową Pradę, o której mówiło się, że „wytrąca plankton”, czyli właśnie osad. W zasadzie problem ten jest uniwersalny i nierozerwalnie wiąże się z jedną kwestią – chemią perfum
Pozwolę sobie zacytować fragment książki „Podstawy Perfumerii” autorstwa W. Bruda:
„Mieszanie kompozycji zaczyna się więc od tych składników, które dobrze rozpuszczają inne składniki, lub od rozpuszczalnika, jeżeli jest w składzie kompozycji. Perfumiarz musi także znać i przewidzieć reakcje jakie mogą zachodzić między składnikami kompozycji i czas niezbędny do ich zakończenia. Towarzyszący recepturze opis technologii produkcji kompozycji musi zawierać informacje dotyczące wspomnianą (tu jest błąd korekty) wyżej kolejność dodawania składników, czas mieszania, temperaturę procesu (niektóre kompozycje miesza się w podwyższonej temperaturze), czas dojrzewania i ewentualne warunki filtracji.
Dojrzewanie i filtracja mogą być niezbędne przy produkcji kompozycji zawierających składniki naturalne, szczególnie rezinoidy i inne składniki ekstrahowane (np. absoluty kwiatowe). Takie kompozycje wymagają czasu odstawania, w którym wytrącają się ewentualne osady. W niektórych przypadkach stosuje się chłodzenie kompozycji przed filtrowaniem (właśnie, aby wytrącić osady). Warunki odstawania i filtracji określa się doświadczalnie w czasie opracowywania receptury. Osobnego traktowania wymagają składniki stałe lub półpłynne. Wprowadza się je do kompozycji albo w postaci roztworów, albo w formie stałej pod koniec procesu mieszania, jeżeli są dobrze rozpuszczalne w innych składnikach kompozycji.”
Rozważmy problem na przykładzie róży:
Warto mieć na uwadze, że powierzchnia kwiatów jest woskowa w dotyku – to zasługa właśnie substancji o bardzo skomplikowanej budowie, które jednak są zbyt dużymi cząsteczkami, aby pachnieć (np. kutyna).
Jeśli destylujemy olejek z róży, to on nam paruje i później skroplony spada po drugiej stronie aparatury (wówczas większość tych „osadotwórczych” związków nie przechodzi do olejku), ale jeśli potraktujemy płatki różane rozpuszczalnikiem to otrzymany absolut, który będzie już zawierał te tworzące osad substancje.
W jednym roku tych wosków roślina może wyprodukować więcej, w drugim mniej – zależy to od gleby, słońca, deszczu itd…
„Mówi się ogólnie o woskach, lecz nie są one grupą jednorodną, wręcz przeciwnie – to raczej zbiorcza nazwa dla różnorodnych związków chemicznych dających się wyekstrahować z epidermy za pomocą rozpuszczalników chemicznych. W zależności od grupy systematycznej roślin, organu, jego wieku, warunków środowiska, a nawet pory roku skład wosków może się bardzo różnić. Nawet górna i dolna strona liścia nie są takie same pod tym względem.”
I nawet jeśli mamy opracowaną pełną i idealną recepturę, to nie ma możliwości, aby najlepszy nawet komputer uwzględnił te wszystkie drobne niuanse, które cały czas się zmieniają, i żeby wyeliminować ryzyko powstania osadu. To można zrobić tylko w przypadku prostych kompozycji bazujących na syntetykach (gdzie naturalny jest jeden absolut o w miarę stałych parametrach). Co jasne, kompozycje w 100% syntetyczne też osadu nie wydzielą (lub wydzielą zawsze w konkretnych, takich samych warunkach). I dlatego ich koszty produkcji zawsze będą niższe niż kompozycji bazujących na ingrediencjach roślinnych.
W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że osad w perfumach jest dowodem na użycie wielu substancji naturalnych.
Oczywiście, zazwyczaj takie kompozycje naturalne się chłodzi przed filtracją, np. do 5-10 stopni, ale jeśli później narazimy flakon na temperaturę niższą (np. transport w zimie), to kolejna partia tych substancji może się wytrącić. Tak może się też stać pod wpływem ciemności lub światła, lub wstrząsów.
Z drugiej strony musimy pamiętać, że perfumy (poza czysto syntetycznymi), które mamy w domu to mieszanina, która cały czas reaguje ze sobą (wolniej niż podczas meceracji/dojrzewania w fabryce, ale jednak powoli zachodzą w niej różne procesy) i te osady mogą powstawać z czasem. A czasami te wytrącone wcześniej mogą zanikać. Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć ze względu na ciągłą zmienność składników naturalnych.
Natomiast istotne jest co innego: związki, które wytrącają nasz osad mają duże rozmiary (są cząsteczkami tak dużymi, że nasz nos nie jest w stanie ich wykryć, są zatem bezwonne). Wytrącenie osadu nie wpływa zatem na sam zapach kompozycji zapachowej, a jedynie na walory wizualne.
W tekście nie rozważam sytuacji z perfumami prezentowanymi w formie lanej lub roll-on, gdzie dostają się zanieczyszczenia z zewnątrz w wyniku kontaktu ze skórą ludzką.