Kiedy jestem we Florencji, muszę zrobić rundkę wokół Katedry. Zawsze robi ona na mnie wielkie wrażenie. Z tego też powodu sięgnąłem po dzisiejszy zapach
Salvatore Ferragamo Cupola to owoc współpracy dwóch, bardzo cenionych perfumierzy. Antoine Lie i Luca Maffei zainspirowali się florenckim kościołem, aby stworzyć „obraz boskiej tajemnicy” i „więź między niebem a ziemią”. Naczytałem się chyba za dużo przed testami, bo finalnie zapach odbieram jako średni. Nie zły, nie dobry, ale właśnie średni. I od razu napiszę, że nie są to perfumy kadzidlane/kościelne.
Kompozycja rozpoczyna się dość ostro, wytrawnie. Dużo tu zasuszonych ziół i przypraw, ale z nałożonym filtrem kurzu i syntetyków drzewnych. To dzieje się już od samego startu. Mówiąc dokładniej, Cupola jest przygnieciona akordem bazowym, który powstał na kanwie molekuł ambrowych, drzewnych, piżmowych oraz dużej ilości paczuli. To jest namiastka wrażenia, które pojawiło się w Le Lion de Chanel czy Moncler Pour Femme. Zamiast słodyczy pojawia się jednak więcej drzazg. Efekt odbieram jako ciekawy, ale ten akord pokrywa niemal wszystko inne, a powinien być tylko bazą.
W oficjalnym spisie nut pojawia się olibanum i labdanum, czyli dwie najbardziej „kościelne” z żywic. Niestety, ich rola została zredukowana do poziomu ekstremalnie niskiego. Gdzieś w sercu Cupola pojawi się z to woń spalonych irysów, a’la Dior Homme, ale to niuans. I w zasadzie tyle wystarczy, aby opisać te perfumy. Ich konstrukcja jest dość prosta i nie nawiązuje do Duomo.
Opinia końcowa o perfumach Salvatore Ferragamo Cupola
Są to perfumy o dość prostej budowie, w których jednak nie odnajdziemy niczego nadzwyczajnego – ani pod względem jakości składników, ani umiejętności ich połączenia. Zapach może nie jest do końca wtórny, ale w tym klimacie można znaleźć ciekawsze pozycje.