Marka Amouage rozpoczyna ten rok z czterema nowymi zapachami
Na pierwszy ogień niech pójdzie ten autorstwa Quentina Bischa – Amouage Purpose. Ale zanim napiszę o samej kompozycji, pozwolę sobie na małą dygresję związaną ze znanym portalem zapachowym i jego użytkownikami. Wczoraj tytułowe perfumy zostały tam ocenione na 2.67/5, co w skali tamtego serwisu jest miażdżącym wynikiem. Problem polega na tym, że Purpose to obiektywnie dobry produkt i zupełnie nie zasługuje na tak niską ocenę. Zaskakuje mnie to szafowanie negatywnymi słowami, które są bez pokrycia i totalnie nie mają związku z rzeczywistością, a wynikają chyba tylko z chęci zaspokojenia własnych emocji i zjawiska „owczego pędu”.
Purpose to naprawdę niezłe pachnidło. Rozpoczyna się kościelnym olibanum, któremu towarzyszy sporo cytrusowych iskier i dużo pieprzu. Takie złożenie nut, charakterystyczne choćby dla Armani Bois d’Encens, sprawia, że kadzidło ma wydźwięk katedralny, ale wysoki. To znaczy, że wzbijamy się ku sklepieniu, a nie szuramy po posadzce. Jest w tym doza chłodnego dostojeństwa. Po kilku dosłownie minutach pojawia się wyraźny wetiwer, którego mroczne, nieco kaszmirowe wykończenie może żywo przypominać Encre Noire. W trzecim akcie ten czysty obraz zostanie nieco przybrudzony nutą a’la kmin (w oficjalnym spisie nut nie mamy go podanego) o wyraźnym korzennym podbiciu.
Pewną wadą Amouage Purpose jest fakt wyraźnej utraty naturalności w funkcji czasu. Po dwóch-trzech godzinach kompozycja ma charakter molekułowy, wręcz nieco masowy, a samo kadzidło, choć wciąż wyczuwalne, jest lekkie, jakby nieco przykurzone. Nie pachnie jak naturalny olejek. Natomiast cały czas gra składników trzyma poziom, a perfumy są zmienne, z zauważalnymi frakcjami oficjalnie deklarowanych nut. Pojawia się nawet cień akordu znanego z Bois Imperial, ale jego znaczeniu nie jest tu dominujące i absolutnie nie wychodzi przed szereg.
Opinia końcowa o perfumach Amouage Purpose
To ciekawie zrobiona kompozycja w temacie kadzidlanym, choć mogłaby bazować na składnikach nieco wyżej jakości. Samo ich połączenie jest na dobrym poziomie (ale do ostatnich premier, np.: Overture, trochę brakuje).