Jedną z nowszych wariacji na temat Green Tea jest wersja Sakura Blossom
Kwiat wiśni był już tematem perfum Elizabeth Arden w 2012 roku. Wówczas powstała wariacja Cherry Blossom, której niestety, nie znam. Ta nowsza interpretacja aromatu kwitnącej wiśni jest bardzo przyjemna, ale nie ma w niej tego niesamowitego pierwiastka, który wyznaczał ramy Fig czy Pear Blossom. Wynikać może to z kilku przyczyn, a jedną z najważniejszych jest konieczność używania syntetycznych związków do kreacji wrażenia kwiatów wiśni. I to czuć.
Elizabeth Arden Green Tea Sakura Blossom pachnie oczywiście rześko i naprawdę może się podobać. Jest odrobinę owocowa na początku, kwaśna i kremowa. Pojawiająca się w tle nuta zmrożonego smoothie może być uznana za niewątpliwą zaletę pierwszych partii perfum, zwłaszcza na tle herbacianego wątku głównego. Później na scenie zaczynają dominować jednak elementy kwiatowe, które tracą naturalność. I tutaj czuć, że składniki musiały być cięte pod budżet marki.
Każda kolejna sekunda oddala nas od rześkiej naturalności początku a przybliża do masowej, molekułowej bazy, która raczej kojarzy się niezbyt luksusowo. Na plus należy dodać, że nawet tam perfum Elizabeth Arden Green Tea Sakura Blossom przemycają cień akordu początkowego, choć to cień bardzo nieznaczny.
Opinia końcowa o perfumach Elizabeth Arden Green Tea Sakura Blossom
Na pewno nie jest to zjawisko na miarę najlepszych perfum tej kolekcji, ale też nie jest to porażka totalna.