Testowanie większości męskich premier sieciowych to trochę taka robota głupiego, ponieważ cały czas odgrzewane są „te same kotlety”
Paco Rabanne Invictus Victory Elixir należy do grupy słodziaków ulepiaków – tak samo jak klasyczny Invictus Victory, a w przeciwieństwie do tego pierwszego Invictusa sprzed lat (który był zakurzonym drewniakiem).
Tony syntetycznej tonki, wanilii, przypraw z elementami plastikowego karmelu, kajmaku i przypraw utopionych w miodzie. Wtórne i nudne to po zbóju.
Jest jeden element, który wyróżnia te perfumy, przynajmniej przez 15-30 minut. To skonstruowany z syntetyków akord kadzidlany. I jest to efekt na tyle silny, że bez czytania spisu nut można go poczuć. Wobec tego zapach ten ma pewną wartość edukacyjną, ponieważ syntetycznie odwzorowane kadzidło frankońskie nie pachnie kościołem (jak naturalny olejek), a właśnie tak jak tutaj. To element nieco świeży, morsko-mdły, z ozonem i pewną metalicznością.
Przed tym akordem i po nim, Paco Rabanne Invictus Victory Elixir jest makabrą taniej słodyczy o dużej mocy. Na pewno jest to materiał na bestseller jak wszystkie Stronger With You, Scandal itd… Ja natomiast bezustannie polecam w tej kategorii Azzaro The Most Wanted, jeśli już ktoś koniecznie chce pachnieć perfumami z tej grupy.
Opinia końcowa o perfumach Invictus Victory Elixir
Wtórny, dość nudny i nie do zapamiętania.