Marka Memo w pierwszej połowie roku 2023 przedstawiła swoją interpretację angielskich lasów
Memo Sherwood to jednak nie jest kompozycja wprost drzewna, pomimo obecności wielu drzewnych olejków w składzie. Bardzo duży udział w tworzeniu wrażenia węchowego ma tutaj róża i czerwony pieprz. Gdyby tego było mało, są one możliwe do zauważenia przez większą część gry na skórze. Z tego powodu perfumy nie pachną tak, jak nastawia nas do tego opis. To jednak jest zaletą, ponieważ dzięki temu Sherwood zapada w pamięć i stanowi cenny przykład naprawdę udanej, twórczej mikstury, która jednak będzie miała jednocześnie sporo antyfanów.
Ścisły start jest nieco przybrudzony, odrobinę ziemisty i tłustawy. To taka wypielęgnowana dama, która postanowiła przesadzać kwiatki i swoje wykremowane (słuszniej napisać „wypudrowane”) dłonie włożyła w worek z wilgotną glebą. Jednocześnie perfumy są ciepłe, słoneczne, nieco parne. Z czasem to ciepło nabiera drzewnym tonów, choć cały czas róża i czerwony pieprz są na pierwszym planie. W tym miejscu niemal z automatu przychodzą do głowy skojarzenia z Nina Ricci Mademoiselle Ricci, czyli pieprzem w wersji drzewnej, pylistej, suchej. Natomiast to odsłona naturalna, bez tonów sztucznych, co jest plusem.
I dopiero w bazie Sherwood zbliża się do granicy, za którą perfumy możemy nazwać wprost drzewnymi. Pojawia się sandałowiec w czystej formie, lekko kwaskowej, kremowej, ale też suchej. Pachnie z jednej strony naturalnie, ale z drugiej zdaje się podkręcony jakimiś molekułami. To sprawia, że baza jest zmienna, potrafi zaskoczyć. Jest jednocześnie przyjazna i dość łatwa w odbiorze. To taki wysuszony, słoneczny puder z drewnem.
Deklarowany w spisie nut kaszmeran nie wprowadza nut tanich i zakurzonych. Tym sposobem mamy kolejny plusik do końcowej oceny.
Opinia końcowa o perfumach Memo Sherwood
Bardzo udana i ciekawie zrobiona interpretacja tonów czerwonego pieprzu i sandałowca.