Zamiast pisać o miałkich, letnich limitowankach, sięgam dzisiaj po klasyka
Perfumy Ted Lapidus Pour Homme debiutowały w 1987 roku. Trudno mi ocenić wersję pierwotną (z powodu ograniczonej dostępności), ale nawet dzisiejsza to pachnidło warte poznania. Od razu zaznaczę, że pomimo dużych walorów konstrukcyjnych jest to, w mojej opinii, kompozycja trudna w noszeniu, bardzo niedzisiejsza i wybitnie retro. Co więcej, przez wzgląd na kontekst kulturowy, w Polsce będzie oceniana znacznie niżej niż w krajach zachodnich. Ma to związek z połączeniem nuty cytryny i sosny, które nad Wisłą kojarzymy ze środkami czystości niskiej półki.
Zapach ma jednak wiele wątków i bez dwóch zdań należy do perfum o wysokiej jakości. Zagrania poszczególnymi składnikami są tu świetnie, a akordem dominującym jest miodowo-owocowa słodycz rozpostarta na mszysto-drzewnej, szyprowej bazie w dawnym stylu. Znajdziemy tu ciężkie elementy YSL Kouros oraz bardziej czysto-paprociowe. Cechą Ted Lapidus Pour Homme jest jednak brak elementów skórzano-zwierzęcych, a frakcje pewnego fizjologicznego przybrudzenia wynikają raczej z gry przypraw i nie wychodzą na pierwszy plan.
Początek jest agresywnie świeży, detergentowy. Jakby ktoś zmieszał Ludwika, Cif i jakąś starą wodę po goleniu, i jeszcze dodał kroplę Domestosu. Mimo dużej świeżości, nie jest to start lekki. Te wszystkie nuty mają moc, są podbite jakimiś sterydami choinek Wunderbaum.
Później perfumy nabierają szlachetności. Stają się słodko owocowe, czuć w nich miodowy tytoń. Można nawet powiedzieć, że ten wątek był prekursorem akordu znanego z Tom Ford Tobacco Vanille i tym podobnych woni. Lawenda w połączeniu z jaśminem i tonką wprowadza pewne wątki salonu golibrody. Jest męsko w 100%, ale to mężczyzna lat 70. i 80. W każdej sekundzie Lapidus PH przeszyty jest wątkiem wody po goleniu sprzed pół wieku.
W kolejnym etapie zapach staje się bardziej gorzki i wytrawny. Ten rozdział jest nasycony nutami mszystymi i drzewnymi. Warto jednak zauważyć, że te elementy bazy są dość syntetyczne i kompozycja w bazie pachnie znowu tanio, wręcz w sposób zakurzony.
Opinia końcowa o perfumach Ted Lapidus Pour Homme
To klasyk, który przetrwał próbę czasu. Jest dobrze zmieszany i nawet na standardy współczesnej perfumerii prezentuje się bardzo dobrze. Zakładam, że byłby genialny, gdyby trochę podnieść budżet na składniki.
Wysoka jakość w tym wypadku nie jest tożsama z łatwością noszenia. To pozycja „z brodą”.