Już niemal miałem sobie odpuścić testy tej kompozycji
A jednak okazało się, że Eilish No 2 by Billie Eilish to nie są takie całkiem złe czy nudne perfumy. Jak na tę markę są nawet niezłe, a na pewno zaskakują. Otwarcie mają kadzidlane, drzewne, kręcące w nosie pieprzem i rzucające drzazgami. Początek robi wrażenie ponadprzeciętne i przenosi nas do jakiejś drewnianej chatki na skraju pustyni. Jest ciepło, sucho, gdzieś tam w tle dogasa ognisko. W perfumach celebryckich raczej nie spodziewamy się takich doznań…
Ponadto kompozycja zachowuje drewniane nuty przez cały czas. Początkowe świdry pieprzu ustępują, a zapach staje się bardziej gładki. Nie znaczy to jednak, że całkowicie traci ostrości. Aromat nieoheblowanej deski towarzyszy nam dość długo, choć jednocześnie przykryty jest woalem jakichś molekuł. Nie jest to na pewno czysta woń drewna. Z czasem pojawia się doza słodyczy, jakby kilka kryształków etylowaniliny rozsypanych na drewnianej podłodze. W Eilish No 2 ścierają się wrażenia naturalności z tanią syntetycznością, lecz jest to w pewien sposób frapujące. Wyraźnie udało się uchwycić akord drewna gwajakowego – ciepły, mroczny, nieco ognisty, choć przy tym o niezbyt dużej mocy.
Niestety, z czasem „niszowość” jest tracona, a pojawiają się wątki zakurzone i mainstreamowe, które nijak nie pasują do ciekawego otwarcia.
Opinia końcowa o perfumach Eilish No 2 by Billie Eilish
Finalnie możemy tę kompozycją uznać za niskopółkowe nawiązanie do drewniaków Toma Forda czy Nasomatto. W stosunku cena/jakość uważam, że to produkt niezły, ale jednak będzie porażką dla osób znających perfumy bazujące na lepszych jakościowo ingrediencjach.
Jest to krok do przodu w stosunku do pierwszej próby – klasycznych Eilish.