Olibanum, czyli kadzidło frankońskie jest główną nutą tych perfum
(ze względu na opisanie większości premier mainstreamu pozwalam sobie na wątek autopromocyjny i opisanie drugiego zapachu francuskiej marki SHL, która właśnie zadebiutowała w Impressium)
Stephane Humbert Lucas Crying of Evil to zapach bez dwóch zdań dymny, żywiczny, z elementami drewnianymi. Należy jednak do kadzideł gorejących wzorem Tom Ford Sahara Noir, Rouge Bunny Rouge Embers czy MDCI Cuir Garamante. Nie ma zaś tonów posadzkowo-kamiennych, które dominowały w CdG Avignon czy Heeley Cardinal. Takie zagranie tą ingrediencją sprawia, że kompozycja utrzymuje przez cały czas wysoką temperaturę. Kto lubi aromat żarzącego się drewna, może być nią oczarowany.
Bardzo dużo jest tu przypraw, które prezentowane są w kręcącej, świeżo-ostrej formie. Przesunięte są jednak w stronę korzennych, niezielonych elementów. Czuć pewną gorycz goździka, jest charakterystyczna woń muszkatu, a całość nieco rozmiękczono wanilią. Wzorem tonów żywicznych, również przyprawy są w Crying of Evil podgrzane, nieco nawet dymiące.
Trzecim z równie ciepłych elementów są kwiaty. Deklarowane w spisie nut są: róża, tuberoza i fiołek. Na pewno trudno powiedzieć wprost, że kompozycja jest kwiatowa, lecz ingrediencje te nadają sznytu żywicom i sprawiają, że całość odbieramy jako oryginalną. Róża jest na wpół zasuszona, lekko słodka, dymna i przypomina mi Paestum Rose. Mam wrażenie, że to róża odpowiada też za pewien owocowy aspekt tych perfum – coś na kształt konfitury wrzuconej do ogniska.
Obecności tuberozy bym nie zgadł, ale z kolei fiołek prezentuje się w sposób leśny, drzewno-magiczny, trochę jak w Feminite du Bois. Jest bohaterem przyjaznym. Pewna fiołkowa miękkość wprowadza do perfum pewien spokój i w niewielkim stopniu zaokrągla ostrości. W tej roli wtóruje mu drewno sandałowe.
Żywiczne drzazgi powoli spadają na ambrowo-paczulową bazę, ale nawet po 8-9 godzinach wciąż czuć, że rola kadzidła jest bardzo znacząca. Dla mnie pożądaną cechą tych perfum jest szlachetność fundamentu i brak tanich, zakurzono-syntetycznych utrwalaczy – choć to plus większości kompozycji tej marki. Jestem jednak niemal pewien, że do prawdziwego olejku kadzidłowca dodano niewielkiej ilości ISO E Super lub nawet jego wzmocnionej wersji. Przez to pojawia się element nieco elektryczno-drzewny, choć to tylko mały detal.
Opinia końcowa o perfumach Stephane Humbert Lucas Crying of Evil
Bardzo ciekawie przedstawiona interpretacja kadzidła frankońskiego w otoczeniu drewna, kwiatów i skóry.