W moim dzienniczku recenzji zapisuję sobie różne wrażenia, a później na ich podstawie tworzę pełną recenzję. Czasami testuję zapachy wielokrotnie i dopisuję kolejne spostrzeżenia. Cały proces trwa jednak niezbyt długo. Zazwyczaj od kilku do kilkunastu dni
O poznaniu Armani Prive Santal Dan Sha marzyłem od chwili pierwszej wzmianki w internecie – to było jeszcze w 2022 roku. Później udało mi się przetestować te perfumy. Raz. Drugi. Trzeci. I jakoś nie mogłem zebrać się do umieszczenia wpisu. Tak minął niemal rok…
To kompozycja drzewna, wytrawna z charakterystyczną, kwaśną nutą drewna sandałowego, która jest pokłosiem gry naturalnego olejku i pewnych molekuł imitujących ten składnik. Nie znajdziemy tu jednak tonów typowo kremowych i ciepłych. Stąd raczej nie będziemy mieli skojarzeń z upojnymi alkowami Kleopatry.
Jest tutaj element ziołowy, czasami skręcający w obszar koprowo-pieprzowy. Całość odbieram jako perfumy zimne, co spotęgowane jest fiołkiem w męskiej, skórzano-tundrowej odsłonie. Przez moment przyszła mi do głowy interpretacja skóry w Cuir Amethyste – również z kolekcji Armani Prive.
Ważnym elementem tej kompozycji są piżma, które rozcieńczają, rozbielają obraz. Nie jest to jednak wada. Piżma bowiem mają ciekawą formę. Są nieco kredowe, mineralne. Mogą kojarzyć z czarnym klasykiem Azzedine Alaia Eau de Parfum. Jednocześnie przesuwają one Santal Dan Sha w kierunku perfum molekułowych, elektrycznych i kamiennych.
Opinia końcowa o perfumach Armani Prive Santal Dan Sha
To na pewno nie jest zapach dla fanów ciepłego sandałowca w czystej, kremowej formie. Natomiast nie umniejsza to ich wartości. Stanowią na pewno kompozycję o znacznych walorach konstrukcyjnych i bardzo dużej dozie oryginalności.
Kampania perfum Santal Dan Sha
Wszystkie zdjęcia i informacje oficjalne pochodzą ze strony armanibeauty.com