Zaledwie przedwczoraj anglojęzyczna wersja portalu Fragrantica zaczęła odsłaniać swoje podsumowania roku. W tym opublikowanym przez redaktor naczelną tytuł najlepszej premiery 2023 roku zdobyła właśnie opisywana dziś kompozycja. Jest to jednocześnie ostatnia z tegorocznych nowości w Impressium
Jacques Fath Jasmin de Toscane to niewątpliwie piękne perfumy, choć w mojej opinii tak bardzo skierowane w kobiecą stronę, że nazywanie ich uniseksem to nieporozumienie. Należą do grupy mononutowców, które jednak skomponowano z pomysłem. Przyznam, że Jean Christophe Herault robi dla tej marki kawał dobrej roboty, choć Vetiver Gris (pierwszy zapach będący wynikiem tej współpracy) cenię nieco wyżej od Jaśminu.
To kompozycja, która łączy dwa oblicza tego kwiatu. Pierwsze jest ciepłe, kremowe, podbite orzechowym musem ze sporą dawką słodyczy, drugie to jaśmin zielony, soczysty i żywy w stylu Chloe Jasminum Sambac lub Yves Rocher Jasmin Tendre. Cała gra opiera się równowadze tych dwóch obrazów. Początek jedynie podkreślono nutami lżejszymi, jakby niedojrzałą skórką cytryny (formalnie to grejpfrut). Później już całkowicie wkraczamy w obszary jaśminowe.
Wielką zaletą Jasmine de Toscane jest niezmiernie naturalny wydźwięk – od samego początku po bazę. Zręcznie uniknięto jednak wejścia w tony zwierzęce (jak było to np. w Rania J Jasmin Kama), a skupiono się bardziej na aspekcie czystej kwiatowości w dwóch wspomnianych wyżej wersjach.
To pierwsze oblicze – słodsze i mocniejsze – jest jakby owocowe. Ma pewne niuanse truskawki, poziomki, a nawet maliny. Dodatek izolatu z orzecha laskowego sprawia, że przełamane jest drzewną-smakowitością, choć w bardzo małym zakresie. Natomiast właśnie ten zabieg dodaje oryginalnego twistu, który staje się znakiem rozpoznawczym Herault’a. Co więcej, w składzie Jasmin de Toscane znajdziemy też molekułę Sinfonide – tę samą, która zdobiła bazę Vetiver Gris, i która pachnie rozgrzanym bursztynem i piżmem. W praktyce jej obecność nie jest jednak tutaj jakoś mocno zaznaczona.
Świeżość i naturalność, pewna botaniczność jaśminu to zasługa absolutu sambacu oraz użytego po raz pierwszy w historii perfum – jaśminu Grand Duke of Tuscany. Chodziło o to, żeby w perfumach zawrzeć nie tylko zapach kwiatowych absolutów, ale odwzorować aromat, który występuje wokół kwiatu – taki, jaki jest odbierany przez ludzi. W tym celu żywe kwiaty jaśminu toskańskiego poddano badaniu i odwzorowano ich naturalny zapach, który wydzielają wokół siebie. W praktyce jest to zatem woń powietrza wokół kwiatów, a nie aromat zwarty we wnętrzu płatków. Być może to właśnie ten zabieg sprawił, że w Jasmin de Toscane nie doświadczamy tych ciężkich, orientalnych brzmień absolutów jaśminu, a więcej jest tu lekkości i upajającej, przyjemnej woni kwitnących jaśminów.
Efekt ten przeciągnięto do samej bazy. Nawet po wielu godzinach, to cały czas jest kompozycja jaśminowa. Może jedynie odrobinę cieplejsza i drzewna.
Opinia końcowa o perfumach Jacques Fath Jasmin de Toscane
Odkąd Jean Christophe Herault rozpoczął pracę dla marki Jacques Fath, to firma ta weszła na nowe drogi, co bardzo mnie cieszy. Jasmin de Toscane to naprawdę ciekawe perfumy, choć podkreślam, że trudno mi sobie wyobrazić w nich mężczyznę (chyba, że jest to wielki fan jaśminów).
Na pewno zainteresują panie, które poszukują oryginalnych, a jednocześnie przyjemnych wariacji na temat białych kwiatów.