Marka Jeroboam do tej pory była nieobecna na blogu
Ich ostatni zapach, który pojawił się w Polsce – Unue – to dobra okazja, aby to zmienić (premierę światową miał w 2020 roku). Od razu jednak zaznaczę, że nie jest to najmocniejsza pozycja tej firmy. Unue to perfumy piżmowe, pudrowe, kwiatowe, z pewnym retro zabarwieniem. Myślę, że zadowolą fanki takich kompozycji jak Guerlain Samsara, Chanel No. 5 czy Nicolai Musc Intense. Łączą w sobie pierwiastek aldehydowo-kosmetyczny z ciepłem kwiatów, które prezentowane są na drzewnej, kremowej bazie. Taka konstrukcja znana jest od lat i zawsze dobrze pracuje.
Zwracam uwagę, że Jeroboam utrzymało bardzo szlachetny wydźwięk swojej premiery. To nie jest jakieś tanie mydło z marketu, ale takie niszowe, luksusowe, które tworzy woal miękkiej piany. Co ciekawe, w perfumach znajdziemy też akord owocowy, taki jaki często umieszczano w premierach lat 70. czy 80. To wszystko buduje obraz perfum dostojnych, w których poziom szlachetności jest naprawdę duży.
Generalnie powiedziałbym, że Unue to perfumy ciepłe. Natomiast pewne pojedyncze elementy wprowadzają wątki metaliczne i chłodne. I w mojej opinii są to klasyczne aldehydy lub coś w tym stylu. Efekt tego kontrastu jest jednak pożądany.
Czas sprawia, że z obszarów mydlanych, kwiatowych i owocowych, zmierzamy w kierunku bardziej współczesnych kosmetyków. To takie drogie balsamy do ciała, jakieś lakiery do włosów i cień zasypki dla dzieci. Na pewno kompozycja staje się mniej retro, choć jednocześnie pojawia się minimalnie sztuczny wydźwięk. Obok kosztowych kosmetyków pojawia się detal tanich specyfików z marketu. Na szczęście dominuje wrażenie „drogie” i „luksusowe”. Cały czas zresztą jest to woń przyjemna, kobieca i miękko-ciepła. Można też zauważyć niuanse mleczne, zapewne pochodzące od sandałowca.
Opinia końcowa o perfumach Jeroboam Unue
Niezły zapach, choć nie w swojej kategorii nie wyróżnia się ponad konkurencję.