Spis nut w przypadku tych perfum jest mocno błędny
To znaczy, że wąchając zapach, prawdopodobnie nie odgadniemy większości z nut podanych przez producenta. Co więcej, zastosowano tu chwyt polegający na podaniu nut bardzo zbliżonych do bestsellera marki Maison Francis Kurkdjian, ale bez faktycznego, zapachowego podobieństwa. Billie Eilish No. 3 to perfumy piżmowo-drzewne, które nie mają jednak DNA kompozycji BR540.
Rozpoczynają się pieprzem podanym na tle zielono-drzewnym. To rodzi skojarzenia z męskimi perfumami z grupy Terre d’Hermes. Efekt jest potęgowany tym, że zastosowano czerwony pieprz i zestawiono go z grejpfrutem. To złożenie pachnie ciekawie, naturalnie, ale też męsko. Uważam jednak, że wykonanie takiego startu to przejaw odwagi i pewnej niszowości nawet. Zwłaszcza, kiedy porównamy to do Eilish No. 1.
Później kompozycja przechodzi w obszary syntetyczno-drzewne i piżmowe. To pierwsze wrażenie kojarzy mi się z molekułami imitującymi drewno sandałowe i cedr. Drugie natomiast skręca w męską stronę i łączy się z szeroką grupą perfum o nazwie „zakurzone drewniaki”. Z naturalnego i bardzo dobrego startu spadamy w objęcia taniości i wtórności półki dla panów.
W następnych etapach perfumy Billie Eilish No. 3 zamierają w królestwie tych budżetowych składników. Dochodzą tony ambrowe (a’la ambroksan, ale wg mnie to jakiś tańszy substytut ambroksanu) i dalej czuć sztuczne drewienka i męskie piżma.
Opinia końcowa o perfumach Billie Eilish No. 3
W praktyce to męska słabizna zaprezentowana jako perfumy damskie. Początek jednak może zwieść sporo osób, bo robi wrażenie.