W tym roku jeszcze nie pisałem recenzji z oceną z Impressium, więc czas to nadrobić
Okazją do tego niech będzie kompozycja Majouri Jour 21, która należy do rodziny zapoczątkowanej przez Baccarat Rouge 540. Zatem to coś dla fanów Burberry Intense, Kajal Lamar czy Mancera Instant Crush. O tym, że pierwowzór jest zapachem świetnym nie muszę mówić. W kategorii, którą wyznaczył jest prawdopodobnie wciąż najlepszy i stanowi koronne osiągnięcie w obszarze perfum molekułowych. Zresztą trzy pozostałe z wymienionych też w tej kategorii prezentują się nieźle.
Co wyróżnia zatem Jour 21 na ich tle? Pomarańcza, beza pomarańczowa, bandaże nasączone olejkiem pomarańczowym i aromat apteki, w którym rozbił się taki właśnie olejek. No i może jeszcze maszyna do robienia waty cukrowej. W efekcie otrzymujemy perfumy iskrzące, przestrzenne i wiosenno-letnie jak standardy tej rodziny. Nie osiągnięto tego przez rozcieńczenie, ale właśnie przez dołączenie cytrusów.
Przy opisywaniu tej kompozycji skupiłbym się właśnie na tych lżejszych tonach, bo one odróżniają propozycję Majouri od reszty. Dla mnie jest to plus w osobistym mniemaniu, bo przełamuje molekułowość tej rodziny i wprowadza oddech natury. Początek ma iskrzący, trochę jak szampan pomarańczowy pity w gabinecie dentystycznym. Start jest zresztą jedynym etapem, w którym widzimy ślad czegoś zielonego, taki pojedynczy listek z drzewa.
Następnie kompozycja się ociepla i przesuwa w obszar uzasadniający opis marketingowy: „zapach najdłuższego dnia w roku, kiedy słońce góruje nad zwrotnikiem raka”. Z tym, że ja nie użyłbym tak górnolotnych określeń. Jour 21 zyskuje tutaj pewną kremowość i niuans bezy cytrynowo-pomarańczowej. Powiedziałbym, że ktoś wyjął je z piekarnika na drewnianą deskę. W spisie nut nie ma o tym ani słowa, ale jestem prawie pewien, że jest tu kaszmeran oraz śladowe chociaż ilości olejku sandałowego. Stąd pochodzą te momenty, w których kompozycja nabiera deskowego charakteru.
Ta beza raczej nie jest bardzo słodka. Nie jest też mocno zapieczona. Cukier ledwie zaczął się ogrzewać. Natomiast nie mogę pozbyć się wrażenia, że czuję tu tę maszynę do robienia waty cukrowej, gdzie płomień z butli gazowej miesza się z cukrem. To nie jest po prostu wata cukrowa, ale woń metalowego palnika, gazu i rozgrzanej słodyczy. I tak pachnie też baza Jour 21.
Opinia końcowa o perfumach Majouri Jour 21
Jeśli ktoś lubi ten klimat i chciałby znaleźć coś jasnego, przestrzennego i wiosenno-letniego, to testy Jour 21 polecam. Dla mnie najmocniejszym punktem całości jest pomarańcza, której naturalność przełamuje akord tytułowy.
Całościowo zapach jest świetny.