To kolejne, dość miłe zaskoczenie
Shiseido Ginza Night reprezentuje nurt kompozycji złożonych, oryginalnie skonstruowanych. Minusem, podobnie jak odsłonie Murasaki, jest duża syntetyczność. Z drugiej strony jest ona przemyślana i w zasadzie można powiedzieć, że stanowi pewną siłę tej kompozycji. Całość można też opisać słowem „piękna”.
Początek ma słodki i kwiatowy, wręcz miodowy. Z wielkiej ilości białych kwiatów wyraźnie poczujemy lilię, i to nawet bez lektury spisu nut. Nie jest ona jednak pogrzebowa, a bardziej słodka i może nawet cukierkowa. To ciekawy efekt, którego chyba wcześniej w perfumach nie było. Posunąłbym się do stwierdzenia, że ten początek jest spektakularny. Obok słodyczy kwiatów poczujemy w nim też pewne tony kwaskowe i odrobinę zieleni. To one sprawiają, że Ginza Night nie jest kolejnym ulepnym koszmarkiem.
Dopiero w sercu nieco się spłaszcza, ale wciąż jest to poziom w okolicach przeciętności, czyli bez dramatu. Ten spadek jakości między akordem głowy i resztą kompozycji można chyba uznać za znak rozpoznawczy serii Ginza. Tak było w klasycznej Eau de Parfum, później w odsłonie Murasaki i Intense. Na szczęście tutaj nie jest to aż tak drastyczne obniżenie lotów.
Co więcej, z czasem perfumy Shiseido Ginza Night znowu zwyżkują. Biała kwiaty, już bez lilii, wchodzą najpierw w obszary jaśminowe w stylu Alien. Oczywiście, to detal i nie mogę powiedzieć, że bazy obu zapachów są takie same. Chodzi mi o pewną dozę skojarzeń w tym temacie.
Natomiast najgłębsza baza, którą poczujemy nawet po 8-10 godzina, zmierza w stronę Libre. I tutaj podobieństwo jest już bardzo duże. Myślę, że gdybym te perfumy powąchał na kimś po wielu godzinach, to powiedziałbym, że może to być wielki bestseller Yves Saint Laurent.
Opinia końcowa o perfumach Shiseido Ginza Night
To bardzo ciekawa propozycja w kategorii kwiatowo-słodkiej. Na pewno warto ją poznać.