Śliwka to temat wbrew pozorom bardzo niełatwy do interpretacji. Granica między szlachetnością dojrzałej węgierki a syntetycznym ulepem jest bardzo wąska
Na szczęście Penhaligon’s AlUla prezentuje się w tym temacie powyżej średniej. Na pewno nie znajdziemy w nim słoniowego plastiku rodem z Byredo Rouge Chaotique. Więcej tu szlachetnej zmienności w typie Plum Japonais. Ścisły początek może jednak wydawać się okropnie zasłodzony, ale to dosłownie 10-20 sekund. Po tym czasie nawet na papierze lub bawełnie kompozycja zaczyna osiadać w obszarach bardziej wytrawnych.
Dla mnie ważnie jest to, że nie czuję tutaj żadnych oudowych imitacji, ani nawet molekuł, które przypominają oud. Penhaligon’s postawił na klasyczne kadzidło, co jest świetnym wyborem w mojej ocenie. Olibanum ma bowiem ładunek chłodu, który przełamuje akord śliwkowo-tytoniowy.
Ogólnie rzecz ujmując perfumy rozwijają się dwoma, jakby równoległymi drogami. Pierwsza to fajka nabita tytoniem śliwkowym. Jest słodko, ale nie za słodko. Czuć elementy śliwki zasuszonej, bez zieleni i soków roślinnych. Druga droga to droga kadzidła, którą wzbogacają elementy chłodnych przypraw, drewna, czegoś ostro-korzennego. I to jest obraz AlUla przez większą cześć gry. Jeden i drugi motyw wzajemnie się buforują i sprawiają, że propozycja Penhaligon’s nie jest ani wprost śliwkowowo-tytoniowa, ani nie jest kadzidlano-kościelna. Nie wpada w tony ulepne lub sztuczne do obrzydzenia. W tym zrównoważeniu tkwi siła.
Dopiero w późnej bazie całość wkracza w rewiry wanilii. I tutaj poziom cukru rośnie, a perfumy skręcają w stronę męskiego słodziaka-ulepiaka. Na szczęście nie jest to efekt dominujący i nie przekreśla urody, która towarzyszy nam w etapach wcześniejszych. Pojawia się też ślad drzewnych, lekko zakurzonych utrwalaczy. Baza zatem na pewno traci, choć nie jakoś dużo.
Opinia końcowa o perfumach Penhaligon’s AlUla
Ciekawa, słodko-żywiczna i owocowa kompozycja, która w swojej kategorii prezentuje się naprawdę dobrze.