18 czerwca 2024

Chanel Le Lion

Chanel Le Lion de Chanel perfumy niszowe

Przy ostatnich zakupach perfum Chanel otrzymałem nie tylko próbki ich nowości – Comete – ale też poprzedniej – tytułowego Lwa

Sam nie wiem, dlaczego ta kompozycja nie pojawiła się wcześniej na blogu. Chanel Le Lion to z wszech miar perfumy warte uwagi, choć eksplorujące podobne obszary olfaktorycznej mapy co Coromandel. Nie są to jednak wonie bliźniacze. Łączy je po prostu ambrowo-drzewne ciepło i pewna słoneczne balsamiczność. Le Lion jest bardziej drapieżny, nie ma czekoladowych niuansów i w ogóle mniej w nim słodyczy.

Rozpoczyna się mocno waniliowym i ambrowym akordem (jego zasadniczą składową jest labdanum), który tylko w niewielkim stopniu rozświetlono cytrusami. To podobny zabieg do tego, który znamy z Shalimar Eau de Parfum. Zakładam, że stąd pochodzą liczne porównania między tą dwójką. Wedle mojego nosa, akord Chanel jest dalece bardziej współczesny. Porównałbym go zatem do nowszych premier, np. Moncler Pour Femme czy Eutopie No. 4. Pewną wadą Le Lion pozostaje jednak monotematyczność. To zapach prosty, operujący cały czas na jednym, bardzo małym obszarze.

W ramach tego akordu kompozycja staje się raz bardziej skórzana, raz bardziej pudrowo-waniliowa, a raz bardziej pylisto kakaowa (choć bez typowej czekoladowej słodyczy). Czasami puści subtelny dymek. Innym razem przypomina rozgrzane drewno. Dla fanów tego typu perfum może być to bardzo wartościowa premiera, choć jednocześnie dość nudna. Wąchając Chanel Le Lion po 1 minucie i po 10 godzinach dalej będziemy wiedzieć, że to jedna i ta sama kompozycja zapachowa. W bazi po prostu staje się bardziej kremowa, gładka, ale dalej czuć w niej wanilowo-ambrowy akord początku.

Gdybym miał wskazać jeden akcent, który wybija się z ram obrazu, to byłaby to nuta zwierzęca. Bardzo delikatny jest to niuans, ale przywodzi na myśl prawdziwe zwierzęce składniki sprzed kilkudziesięciu lat. To taka minikropla zwierzaka z jego fizjologicznym, przybrudzonym futrem i aromatem gruczołów.

Opinia końcowa o perfumach Chanel Le Lion Les Exclusifs de Chanel

Na pewno czuć, że nie oszczędzano na składnikach. Całość brzmi szalenie szlachetnie. Pewną wadą jest jedynie to, że nie ma tu tej złożoności, której chciałbym oczekiwać po tego typie perfumach. W kontekście jakości całościowej, jest to ujma niewielka.

Z drugiej strony, kiedy porównamy Le Lion i Shalimara, to chyba każdy wskaże na Guerlain.

Kampania perfum Chanel Le Lion de Chanel

Chanel Le Lion perfumy niszowe

Wszystkie zdjęcia i informacje oficjalne pochodzą ze strony chanel.com

Najważniejsze cechy:

charakter: ambrowy

  • + bardzo wysoka jakość składników
  • -/+ bogata, choć nie jakoś szczególnie skomplikowana konstrukcja
  • + utrzymanie jakości od startu po bazę

Charakterystyka:

Nuty: bergamotka, wanilia, drewno sandałowe, akord piżmowy, akord ambrowy, labdanum, paczula

Rok premiery: 2020

Twórca: Olivier Polge

Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 75 i 200 mL

Trwałość: bardzo dobra, około 9-10 godzin

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
20 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kris
Kris
3 miesięcy temu

Ambra, mirra, drzewne, czekoladowe, przyprawowe, balsamicznie…

Przepiękne, szerokie obszary perfum, z dość bogatą ofertą na rynku.
Mam jednak pytanie, jeśli byłby ktoś uprzejmy:

Może to dziwne, ale trafiłem ostatnio na Jo Malone Oak Hazelnut i dotarło do mnie, że nie kojarzę nic z orzechem właśnie.
Ten pachnie bardzo przyjemnie na mnie, dość jednostajnie i płasko, ale przyjemnie.

Czy jest coś wartego uwagi z wyczuwalną obecnością orzechów?
Byłbym wdzięczny, gdyż zaskoczył mnie fakt, że do tej pory nic takiego nie napotkałem lub po prostu nie zapamiętałem.

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu
Reply to  Kris

Kris, przetestuj „Guidance” Amouage! Jest tam piękna orzechowa nuta (chyba orzechów laskowych), która z nut serca przechodzi do bazy i trwa, trwa bardzo długo. Te perfumy są jednym z bestsellerów Amouage.

Kris
Kris
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

Chyba kiedyś miałem okazję chwilkę obcować z tym zapachem, jak pamiętam był rzeczywiście piękny, choć działo się tam wiele ponad sam orzech.. Co nie zmienia wątku- dziękuję za trop.
Czy jednak oscyluje on choć trochę w męskim kierunku lub chociaż uniseksowym, tego już nie pamiętam…

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu
Reply to  Kris

Raczej jest to zapach dla kobiet.

Kris
Kris
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

Zaskakująca to dla mnie informacja, chyba.. perfum z wetiwerem, które znam, wogole bym nie skojarzył z orzechami, ale ten o którym pisałem w otwarciu miał w sobie coś z niektórych wetiwerowych…
A sama marka Jo Malone.. Kiedyś dyplomatycznie pisał pan o niej bez podziwu, ostatnie recenzje były nie najgorsze. Czyzby coś się polepszyło?

Kris
Kris
3 miesięcy temu
Reply to  Kris

Error
Reply to Autor

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu

Zakochałam się w God of Fire… Tylko ta cena… Czy są planowane jakieś promocje na ten zapach??????

Kris
Kris
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

W Niszy, kwoty między 700 a 1200 to raczej norma. Ponadto, przynajmniej ja, rzadko widuję w niej promocje i przeceny.

Nie tracąc mimo wszystko nadzieji, warto zbierać, nawet dłużej, na ukochany zapach.
Zwłaszcza, że nie trzeba go mieć na codzienne psikanie, tylko okazje.
Wtedy pozostaje skarbem bardzo cenionym.

Mimo wszystko życzę szybkiego spełnienia tego pragnienia.

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu
Reply to  Kris

Witam a tak trochę inny temat ,nawinę,perfumy na zamówienie nie wiem czy moge podac nazwy ale są w Polsce- Warszawa Kraków Sopot czy ktoś może był testował zamowil etc?podobno tworzą czyste perfumy tzn stężenie olejków jest na poziomie perfum.

Kris
Kris
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

Przechodziłem niedawno obok takiego miejsca,
Salon wygląda poważnie, opinie też, ale pojęcia nie mam.
Są też inne miejsca, nawet w perfumeriach z ofertą tego typu.
Obserwowałem nawet kiedyś z boku takie „komponowanie, dlatego też… się nie zdecydowałem.
W godzinę czy dwadzieścia minut, indywidualny zapach marzeń, następny proszę, hmm….

Podejrzewam, że skoro na świecie jest tak niewielu prawdziwych twórców perfum, a ich stworzenie zajmuje często chyba trochę czasu i kosztuje raczej nie mało, to „mieszanie na kolanie” na logikę brzmi słabo.

Dodatkowo wyjątkowość niektórych składników, dostęp do nich, cena. Muszą być (?) wielkie różnice między markami perfumeryjnymi, a sklepami z ofertą mieszania olejków, żywic..
A czym są te olejki naprawdę to mnie też bardzo ciekawi.

Ale to wszystko bardzo moje przeczucie, nie opinia.

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu
Reply to  Kris

Ale można by było choć w jakimś stopniu otworzyc swój ulubiony zapach juz nie produkowany od lat na przyklad itd i dzwonilem kiedys i wcale tak szybko nie ,mieszają,zapachów w 20 mimut😉 może ktoś kto byl i zakupił by napisal???

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

Moja przygoda z „God of Fire”: kiedyś wybrałam się do Łodzi do Impressium, żeby przetestować osławiony Prakt. Pana Marcina niestety akurat w perfumerii nie było, ale był inny młody pan, który po tym jak rozpyliłam na nadgarstku Prakt zarekomendował test „God of Fire”. Nie wyraziłam zainteresowania testami tych perfum, gdyż koncentrowałam się na Prakcie, ale pan podał mi bloterek, na którym rozpylił kropelkę „God of fire”. Schowałam bloterek do kieszonki kurtki i udałam się zwiedzać Księży Młyn, wąchając co chwila nadgarstek pachnący Praktem. I nagle… poczułam jakiś piękny, intrygujący zapach, zaczęłam zastanawiać się, co to jest? Wyciągnęłam z kieszeni bloterek otrzymany w Impressium i okazało się, że tak pięknie pachniał „God of Fire”. Po pewnym czasie Prakt mnie zmęczył (wydał mi się jednowymiarowy), ale coraz bardziej intrygował i urzekał mnie „God of Fire”. Żałowałam, że w perfumerii nie wyraziłam zainteresowania tym zapachem i mam na bloterku rozpyloną dosłownie tylko jedną kroplę, bo zapach był urzekający i tajemniczy. „God of Fire” zaczął działać na mnie wręcz narkotycznie. To są fascynujące, zmienne perfumy (w przeciwieństwie do Praktu, który moim zdaniem nie jest zmienny). Ja – podobnie jak Ty – czekam na jakąś promocję tych perfum (kiedyś w Impressium do perfum tej marki dodawano zestawy miniatur). Pozdrawiam serdecznie Pana Marcina. Może odezwie się ktoś, kto ma „God of Fire” i napisze, jak mu się „nosi” ten zapach (czy jest on bardziej dzienny, czy wieczorowy?).

Kris
Kris
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

Ja ze Stephane Humbert Lucas, polecam zapoznać się przy kolejnej okazji z Venom Incarnat i Sand Dance. Moje dwa ulubione, choć oba zupełnie z innych bajek niż God of Fire.

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu
Reply to  Kris

Dzięki Kris, zainteresował mnie zwłaszcza Sand Dance – jak będę w Łodzi, to udam się do Impressium i przetestuję. Czy Sand Dance odbierasz jako zapach damski czy męski?

Kris
Kris
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

W sumie pojęcia nie mam, teraz kobiety takie rewolucyjne 🙃
Obecnie jest zbyt ciepło na testy tej kategorii. Incarnata zresztą też.
Prędzej Rose de Petra czy opisywany wcześniej Fire.

Ja brałem pod uwagę Sand-a do kolekcji, jako zapach egzotycznej przygody, zapachu dalekich krain, przypraw, wobec MDCI Les Indes Galantes.
Zwyciężył wtedy ten drugi, ale i tak planuję zakup.

Galantes jak już opisano, to taka karawana przypraw w dalekich krajach, a Sand o ile pamiętam, wydawał mi się bardziej suchy, piaskowy…
Jakby Indie, a Bliski Wschód.

Ale było to jakiś czas temu i mogło mi się już pomieszać 🙂

Marek
Marek
3 miesięcy temu
Reply to  Kris

Venom Incarnat koniecznie warto przetestować !!! Przecudne są!!
Z SHL polecam rownież przetestować Black Gemstone – choć może na upał to one się nie nadają….
SHL , jak i MDCI raczej nie będą tanie , bo to produkty wysokich lotów , warte swojej ceny , choć w niszy rożnie ma się cena do produktu…
Dlatego warto testować !!
Pozdrawiam , Marek.

Asia
Asia
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

Dla mnie God of Fire jest zapachem letnim, słonecznym odpowiednim zarówno na dzień jak i na wieczór. Zimą właściwie nie używałam. Jest wyjątkowy, urzekł mnie przy pierwszych testach. Z pewnością zwraca uwagę otoczenia ale to przyjemna w odbiorze nisza. Osobiście czuję go cały dzień po aplikacji a na ubraniach jeszcze dłużej.

Anonimowo
Anonimowo
3 miesięcy temu
Reply to  Asia

Asiu, bardzo Ci dziękuję za recenzję God of Fire. Zachęciłaś mnie do testów tych perfum.

Marek
Marek
3 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

wprawdzie nie posiadam flakonu God of Fire , ale testowałem próbkę tego zapachu i raczej skłaniam się ku jesieni i zimie , dla mnie na lato jest zbyt mocny , przytłaczający i faktycznie trzyma powyżej 12 godzin….jak nie 24…
pozdrawiam , Marek.