To była co prawda edycja na sezon wiosna/lato 2024, ale na tle tragedii Le Sel d’Issey poświęcę jej uwagę
Issey Miyake L’Eau d’Issey Pour Homme Solar Lavender to perfumy lekkie. Bardziej są sportowe niż wodne. To sprawia, że samo ułożenie cytrusów przypomina odsłonę Sport, a nie klasyka. Ten ścisły start może być zresztą mylący, bo sprawia wrażenie nudnego i bez charakteru.
Czas działa jednak na korzyść kompozycji, która nabiera pewnego sznytu fougere. Lawenda jest tutaj ciekawie zaprezentowana. Nie jest ani dosłownie olejkowa, ani też nie wchodzi o barberską słodycz. Brzmi na pewno szlachetniej niż spodziewalibyśmy się po perfumach tej marki. Jest czysta, lekka, trochę ozonowa, ale też herbaciana. Jeszcze dalej pojawia się delikatnie podbicie przypraw i mchu. Całość pozostaje jednak subtelna. To trochę tak jakbyśmy wąchali pościel wypraną w takim aromacie, ale po kilku dobrych dniach od wysuszenia.
W sumie jest to dość ciekawie zjawisko, że L’Eau d’Issey Pour Homme Solar Lavender nie wchodzi w bazie ani w obszary typowo sportowe, ani drzewno-zakurzone, ani słodko-ulepne. Czuć pewną powietrzną, nieinwazyjną mszystość, ziołowość. I oczywiście na pewno jest to efekt gry białych, syntetycznych piżm, lecz nie brzmi to tanio.
Opinia końcowa o perfumach Issey Miyake L’Eau d’Issey Pour Homme Solar Lavender
Zazwyczaj te limitowanki Issey Miyake pachną bardzo źle, a ta nawet daje radę. Myślę, że mogłaby się sprawdzić do garnituru w upalny dzień.