Drugi rzut Six Scentów jest na pewno bardziej udany niż pierwszy. Składniki dominujące to kadzidło i magnolia.
6,5,4,3,2,1… zaczynamy..

No.1
Perfumiarka zainspirowana stylem Phillipa Lima- skośnookiego projektanta mody. Raczej casual niż nisza. Zapach przyjemny, świeży o mocnych podstawach. Mimo wielu potencjalnie ciężkich składników jest dobrze wyważony, ale przy tym mało niszowy. Celem duetu było stworzenie uniseksu, na dzień, na noc, do pracy. Słowem „zawsze i wszędzie”. No. 1 w świetny sposób do się z zadania wywiązuje. Jałowiec i pieprz dość podobne do tego z Navegara, ale całość została ucywilizowana na wzór Dover Street Market. Bez fajerwerków, ale poprawnie.
Nuty: bergamota, biały pieprz, czarny pieprz, jałowiec, magnolia, paczula, drzewo cedrowe, olibanum
Ocena ogólna: 6/10
Twórca: Natalie Gracia- Cetto
Rok powstania: 2009 (jak wszystkie z serii Two)
_____________________________________
No.2
Tutaj nie obędzie się bez osobnej recenzji.
_____________________________________
No.3
Sosnowa świeżość. Zapach mający wyrazić spacerek po górach Skandynawii, lasy i zimne wody. Doceniam fakt, że mimo tak oklepanego wzorca, udało się z tej kompozycji wyciągnąć maksymalnie dużo. Trochę brakuje żywiczności a zimna woda nie jest wodą morską, lecz wyraźnie słodką. Strużki kadzidła znowu są wygładzone, paczula też, ale widać takie trend niszy teraz. I jakiś ozon też tam się kręci, może to góry po burzy? 😉

Nuty: bergamota, szałwia, geranium, paczula, mech dębowy, olibanum, sosna
Ocena ogólna: 4,5/10
Twórca: Louise Turner
____________________________________
No.4
Czwórka jest piękna, elfia, drzewna. Idzie na osobą recenzję. Trawa w tym zapachu pochodzi z pamiętnej łąki, gdzie Thingol poznał Melianę. Choć jeszcze nie wiem czy nie dodano tam pierdziocha. Muszę przetestować i się określę. Jak coś zahacza o elfy (i Majarów) to osobny wpis musi być.
_____________________________________
No.5
Polecam przeczytać ideologię dorobioną do tego zapachu. Toż to powinna być jak nic najwspanialsza kompozycja jaką świat odkrył. Niestety, ale mnie nie zachwyca. Jest to najsłabszy zapach z tej serii. Przede wszystkim bluszczowy, ale nijak się ma do bluszczów Lostmarch czy Diptyque. Doprawienia tego magnolią jest traumatyczne, bo całe tło zapachu jest raczej szare i zimne. Arcydzięgiel, kminek, koper, bazylia mogą grać wspaniale. Tutaj tylko przeciętnie z minusem. A wspomniany wyżej kwiatek pasuje jak wół do karocy.


Nuty: koper włoski, bazylia, arcydzięgiel, irys, kminek, magnolia, pomarańcza, bluszcz
Ocena ogólna: 3/10
Twórca: Rodrigo Flores Roux (ten od BC)
______________________________________
No.6
Albo to jest mały geniusz, albo ulep maksymalny. Wymaga oddzielnej recenzji.
______________________________________
Ogólnie rzecz biorąc z serii Six Scents brakuje jaja. W serii drugiej trochę to próbowano nadgonić, ale nadal jest to dalekie od standardu do jakiego przyzwyczajony jestem. Z drugiej strony mogę przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywać w konieczności kompromisu. A z kompromisu nic dobrego przecież nie wyjdzie. Perfumiarze Six Scents mają narzucone więzy i przez to jest jak jest.