Zastanawiałem się, czy kompozycja o tej nazwie będzie pachniała koniem, potem, sierścią i spermą, czy może wyobrażenie faunowego snu zmaterializuje się w formie lekkiej, zmysłowej i cielesnej.
Po dokładnych testach wiem jedno: na pewno The Afternoon of a Faun jest zapachem męskim. Całość jest do tego harmonijna i dlatego może się wydawać mało niszowa. Nie widać tu poszczególnych składników. Wszystkie nuty zostały zebrane w akordy, które płynnie się zmieniają.
Faun przede wszystkim pachnie zakurzoną żywicą. Przypomina stare, wielkie komody wykonane niegdyś ze świeżego drewna. Z tym, że teraz nie czuć już klasycznie cedrowych, ani sandałowych niuansów. Został tylko kurz i żywica. W tym miejscu muszę uściślić, że zapach ELdO nie pachnie kurzem laboratoryjnym rodem z męskich pachnideł typu sport. W The Afternoon of a Faun to woń szlachetna i pełna. I chyba się nie pomylę, jeśli posądzę o ten efekt kocanki, zwane też nieśmiertelnikami.
No dobrze, sekret kurzu trochę rozwiązałem. Teraz kwestia żywicy. Nie jest to absolutnie klasyczne kadzidło frankońskie, ani nawet labdanum (choć w oficjalnym spisie nut widnieje nazwa „kadzidło”). Na mój nos dominującą rolę w kreacji tego efektu odgrywają dwie ciepłe, zwierzęce żywice: benzoin oraz mirra. Przy tym wszystkim udało się obronić wytrawny charakter kompozycji. Nie ma tu słodkich, ambrowych zakłóceń, a przynajmniej nie ma ich zbyt wiele. I właśnie dlatego Faun spodoba się bardziej mężczyznom. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to najlepsza premiera Etat Libre d’Orange od czasów legendarnej, absolutnie zjawiskowej Tildy.
Nuty: bergamotka, pieprz, cynamon, kadzidło, mirra, nieśmiertelniki, irysy, skóra i benzoin
Rok powstania: 2012
Twórca: Ralf Schwieger
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy 520 złotych
Trwałość: dobra, około 8 godzin