Ponoć to zapach skórzany i ponoć wyróżniający się na perfumeryjnych półkach. Ponoć wart testów. Aura od Loewe.
Dla mnie to przede wszystkim zapach lekki, drzewny, zwiewny i tylko nieco zwierzęcy. Akord skórzany nie jest wyraźnie zaznaczony. Nie jest też naturalistyczny, a już na pewno nie jest turpistyczny. W Loewe czuć sznyt elegancji, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy inspirowali się klasykiem Bottega Veneta. Elementy skórzane podano w dość podobnej formie. Różnice, co oczywiste, są. Po pierwsze, rzuca się w nos duże rozcieńczenie akordu skórzanego. Po drugie, Aura obfituje w różę i sandał.
Sam zapach jest delikatny, zwiewny. Myślę, że to nie jest wadą i po te perfumy powinny sięgnąć osoby, dla których zapach skóry jest zbyt intensywnym doznaniem. Aura haczy też o klasyczny mainstream – w nutach głowy jest nieco wysłodzona, NIECO PORZECZKOWA, ale stężenie owocowych składników nie jest też tak duże, żebyśmy mogli mówić o słodziaku w typie Escada, co to, to nie.
Zdecydowanie główną częścią kompozycji jest duet SANDAŁOWIEC-RÓŻA. Połączenie utrzymuje się od początku do końca. Nadaje perfumom delikatności i zmysłowości. Nuta skóry w tym połączeniu nie wychodzi na pierwszy plan. I właśnie tu tkwi siła Loewe Aura. Uniknięto konotacji chemicznych, uniknięto banału, ale perfumy są przy tym wszystkim uniwersalne, piękne i bez wątpienia kobiece. Fanki delikatnych, acz ciekawie ukutych wonności muszę je poznać.
Nuty: skóra, róża, drewno sandałowe, czerwony pieprz, czerwona porzeczka, jaśmin
Rok premiery: 2013
Twórca: b.d.
Trwałość: średnia, około 5-6 godzin