Tom Ford White Patchouli znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
I to w właśnie jest żerowanie na nazwie. Kompozycja ledwo przeciętna, wcale nie niszowa, wręcz mainstreamowa. Paczuli jak na lekarstwo, choć nie można powiedzieć, że nie ma jej wcale. Jest. Ukryta głęboko. Momentami wybija na drugi plany i jej kontury stają się całkiem wyraźne. Mimo tego wciąż uważam, że nazwa jest przykładem kapitalistycznego wyłudzenia.

Biała? Tak, czerpie z rejonów moich ulubionych białych paczul, ale niestety to co jest w nich najgorszego. White Patchouli nie jest biała swoją astralnością czy życiową siłą. Nie bez znaczenia na odbiór zapachu ma fakt, że siłą włożono tu mnóstwo kwiatów i to właśnie one spychają paczulę w jasne strony, gdzie nie ma sił na ekspresję, umiera pod ciężarem kwiecie, gdzie wszystko kręci się w koło, gdzie wszystko ginie bezpowrotnie.
Zabrakło czegoś, zabrakło pomysłu, zabrakło podstawy. Trudno uchwycić się czegokolwiek. Człowiek pachnący White Patchouli ma wrażenie, że to woda ulatująca między palcami… i chęć, wielka chęć, żeby ją złapać. A ona tylko leci. Nuty w tym paczulowcu nie wracają, wręcz można powiedzieć „to już było i nie wróci więcej”. Zapach jest wysoce niestabilny, coś na kształt domku z kart. Piramida zapachowa ledwo się trzyma, a za marne spoiwo służą ledwie przeciętne płatki kwiatów. Jaśmin i różę przeinaczono w ich najokropniejsze twarze.

Ostatnia poznana paczula, niemiłe rozczarowanie. Kwiatowo, biało, niestabilnie, mało paczulowo. I jeszcze to wrażenie, że twórcy po prostu zrobili nas w bambuko… White Patchouli– tra la la la. Obiecanki cacanki- głupiemu radość… i tyle w temacie paczuli Forda.
Nuty: paczula, olibanum, galbanum, bergamotka, jaśmin, róża, piwonia, ambrette, kolendra, geranium, białe drzewo cedrowe
Rok powstania: 2008
Twórca: b.d.